Wielkie walki w boksie rzadko dochodzą do skutku i to jest słabością tego sportu oraz polityki w nim panującej - często taki argument w przestrzeni publicznej podnoszą kibice, którym szermierka na pięści niekoniecznie jest obca. Bywa i tak, że z powodu takich "numerów" po prostu im zbrzydła. Wydawało się, że fani boksu otrzymają poważny oręż, który będą mogli nieść niczym dobrą nowinę, ale nic z tego. Wielki pojedynek, o wszystkie liczące się pasy w boksie zawodowym, o bezapelacyjne mistrzostwo w wadze ciężkiej pomiędzy Ołeksandrem Usykiem i Tysonem Furym, na razie nie dojdzie do skutku. Nici z elektryzującego starcia, które miało odbyć się 29 kwietnia na stadionie Wembley. Tyson Fury: Nie wszystko stracone, siódemka nadchodzi "Król Cyganów" stawiał coraz bardziej dyskusyjne warunki, nagrywając w mediach społecznościowych filmy, ale w gruncie rzeczy obie strony oskarżają się o fiasko negocjacji. Jak było naprawdę? Być może wkrótce pojawi się na tyle spójny przekaz, który pomoże oddzielić ziarno od plew. Tymczasem Frank Warren, promotor kolosa z Wielkiej Brytanii, w obecnej sytuacji nie wyklucza nawet najbardziej radykalnego scenariusza. W wywiadzie udzielonym SecondsOut powiedział wprost, że możliwe jest nawet odwieszenie rękawic przez mistrza federacji WBC. - Na obecną chwilę wszystko jest zbyt świeże. Tyson może zakończyć karierę, Nie wiem, co będzie chciał zrobić. Zrobi, co zechce - powiedział Warren. A jego słowa brzmią, jak wyraz sporego rozczarowania, a także - a może przede wszystkim - zrezygnowania. W podjęciu decyzji Fury'emu może pomóc kolejne, piękne wydarzenie z życia prywatnego. 34-latek ogłosił w swoich mediach społecznościowych, że jego żona Paris jest w ciąży i małżeństwo spodziewa się siódmego dziecka. "Nie wszystko stracone! Umawiam się na randkę z moją piękną ciężarną żoną. Bóg jest dobry. Co za kobieta. Siódemka nadchodzi" - ogłosił Fury.