Już w najbliższą sobotę w łódzkiej hali "Arena" Giacobbe Fragomeni zmierzy się z Krzysztofem Włodarczykiem w pojedynku o tytuł mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji WBC. Zapraszamy do lektury wywiadu z włoskim pięściarzem. Jakie są twoje pierwsze wrażenia po przylocie do Polski? Giacobbe Fragomeni: - Na razie jeszcze nie mogę zbyt wiele powiedzieć, bo jestem tu krótko, ale Polacy wydają się być sympatycznymi ludźmi. Wiem na pewno, że macie tu piękne kobiety. Znasz jakichś polskich sportowców? - Słyszałem o Bońku, wiem, że oglądał moją pierwszą walkę z Krzysztofem, ale ja jestem kibicem Milanu [śmiech]. Z polskich sportowców znam pięściarzy - Tomasza Adamka i Bothę (zawodnik wagi ciężkiej z RPA - przyp. red.)... to znaczy Gołotę. Jak wspominasz pierwszą walkę z Włodarczykiem? - Byłą zacięta, wyrównana i emocjonująca, myślę że nasze sobotnie spotkanie będzie jeszcze ciekawsze od tego pierwszego. W dziewiątej rundzie pierwszej walki wydawało się, że już byłeś gotów się poddać, tak przynajmniej wyglądało to z perspektywy widza. Jak się wtedy czułeś? - Faktycznie byłem zamroczony, jednak pozbierałem się i dobrze finiszowałem. Jesteśmy tylko ludźmi, a nie robotami i każdemu zdarzają się słabsze momenty. W Polsce uważa się, że sędzia pomógł ci w dziewiątej rundzie, dając ci odpocząć? - Nie zgadzam się, Krzysztof sfaulował mnie i sędzia zgodnie z przepisami udzielił mu upomnienia. Pojedynek zakończył się remisem i uważam, że punktacja była sprawiedliwa. Liczę, że tak samo będzie w Polsce. Leżałeś na deskach po ciosach Włodarczyka, wcześniej udało się ciebie przewrócić obecnemu mistrzowi wagi ciężkiej Davidowi Haye. Kto bije mocniej - Włodarczyk czy Haye? - David Haye. I to dużo mocniej. W sobotę w Łodzi zobaczymy w ringu takiego samego Fragomeniego jak zwykle? Nieustępliwego, idącego cały czas do przodu? - Każda walka jest inna. Teraz nie mogę mówić na temat tego, jak zaboksuję, przekonacie się w sobotę. Mogę powiedzieć, że po walce z Włodarczykiem polscy fani mnie pokochają, bo pokażę widowiskowy boks. Czujesz presję w związku z tą walką? Jeśli przegrasz, bilans z twoich ostatnich trzech występów będzie brzmiał: dwie porażki i jeden remis? - Ale przecież nie umrę. Nawet jeśli przegram, życie toczyło się będzie dalej i kto wie, może otrzymam kolejną szansę.... Zresztą nie ma co na ten temat rozmawiać, bo wynik walki jest przecież otwarty. Masz już 40 lat, myślisz czasem o zakończeniu kariery? - Dopóki będę w dobrej formie fizycznej, a boksowanie będzie sprawiało mi radość, nie zamierzam kończyć. W tej chwili nie boję się dalej boksować, w tej chwili boję się przestać to robić. Rozpocząłeś karierę pięściarską bardzo późno, jak rozpoczęła się twoja przygoda z boksem? - Tak naprawdę to pierwszy raz poszedłem na salę, by zrzucić wagę. W młodości byłem bardzo porywczy, a nie chciałem wplątać się w jakieś kłopoty na ulicy. Wolałem tę energię wyrzucić z siebie na treningach. Spodobało mi się i zostałem w tym sporcie. We Włoszech, kraju zakochanym w piłce nożnej, jesteś rozpoznawalnym sportowcem? - W światku bokserskim znają mnie wszyscy. Poza tym środowiskiem może nie jestem wielką gwiazdą, ale ludzie na ulicy mnie rozpoznają. Spodziewasz się na walce w Łodzi jakichś włoskich kibiców? - Mam nadzieję, że trochę się ich zjawi. Serdecznie ich zapraszam. Wiem, że to będzie wielkie święto boksu w Polsce, ale liczę, że na trybunach zobaczę także trochę swoich kibiców. Wiem, że trochę ludzi przyjedzie bezpośrednio z Włoch, ale zapraszam też wszystkich rodaków żyjących tutaj w Polsce. Podczas konferencji wspomniałeś, że przygotowywałeś się jak Rocky Balboa? - Oczywiście żartowałem sobie, ale coś w tym jednak jest - wiedziałem , że u was jest dużo chłodniej niż we Włoszech i przygotowywałem się w zimnym, górskim klimacie. Trenowałem ostro około trzech miesięcy, wykonałem cały założony plan. Jestem w dobrej formie. Z kim sparowałeś w trakcie przygotowań? - To było czterech zawodników, którzy zmieniali się podczas ćwiczeń. Mógłbym podać nazwiska, ale w Polsce one i tak nic nikomu nie powiedzą. Zwycięska kwota w przetargu na twoją walkę z Włodarczykiem wyniosła 616 tysięcy dolarów. Na tej walce zarobisz największe pieniądze w karierze? - Nie, więcej dostałem za pojedynek z Zsoltem Erdeiem. A propos Erdeia, przegrałeś z nim na punkty, zdaniem wielu obserwatorów niesłusznie. Jak ty pamiętasz tamtą walkę? - Nie jest to miłe wspomnienie, ale już wyparłem je z pamięci. Nie czuję jednak, abym był tam jakoś specjalnie oszukany. Trochę sam jestem winien porażki, bo przespałem pierwsze cztery rundy. Teraz już jednak nie zaprzątam sobie tym głowy. W sobotę walczę z Krzysztofem i mam nadzieję odzyskać pas WBC. Miałeś okazję poznać Krzysztofa Włodarczyka prywatnie? - Nie, niewiele o nim tak naprawdę wiem, lepiej znam go jako pięściarza. Sprawia wrażenie groźnego i poważnego faceta. Mam nadzieję, że naszego spotkania w ringu nie będę wspominał nieprzyjemnie, bo znam jego cios i wiem, że mocno bije. Rozmawiał: Piotr Momot, ringpolska.pl