Podczas konferencji prasowej promującej walkę Amerykanina z Saulem Alvarezem (42-0-1, 30 KO), do której dojdzie już w następną sobotę, doradca Floyda - Leonard Ellerbe, a także Richard Schaefer z grupy Golden Boy Promotions poinformowali opinię publiczną, że bez względu na wyniki sprzedaży przyłączy PPV, Mayweather ma zagwarantowaną sumę aż 41,5 miliona dolarów! To największa wypłata w historii boksu. - Floyd jest największą gwiazdą w sporcie i najlepszym sportowcem świata, dlatego też dostaje największe pieniądze - skomentował krótko tę wiadomość Ellerbe. Przypomnijmy, że za majowy pojedynek z Robertem Guerrero "Piękniś" zainkasował 32 miliony, tak więc tylko dzięki tym dwóm występom wzbogacił się łącznie o 73,5 miliona dolarów, a do tego trzeba przecież jeszcze dodać wpływy z reklam itd. - On bardzo ciężko pracował na te pieniądze i zasłużył na każdego centa. Jako jedyny sportowiec na świecie zdominował swoją dyscyplinę na piętnaście lat, a teraz jeszcze dodatkowo wybrał sobie prawdopodobnie najtrudniejszego rywala z jakim przyszło mu się mierzyć - dodał doradca pięściarza. Nie jest jeszcze znana kwota, jaka zostanie wpłacona na konto Alvareza. Komisja Sportowa Stanu Nevada ma ją podać w przyszłym tygodniu, ale według "przecieków" stacji ESPN ma to być również gwarantowana suma przekraczająca 10 milionów dolarów. W tej kwestii negocjacje trwają. Ale padł też jeszcze jeden rekord. Chodzi o przychód ze sprzedanych biletów na galę, który wyniósł ostatecznie aż 19,1 miliona dolarów. Wcześniej należał on do Oscara De La Hoyi walczącego... z Mayweatherem i opiewał na sumę 18,41 miliona. A przecież kolejne miliony będą jeszcze spływały z całego świata, między innymi za nabycie praw telewizyjnych. Stawki będą więc ogromne. Przypomnijmy na koniec, że Mayweather związał się umową ze stacją Showtime, na mocy której w ciągu 30 miesięcy musi stoczyć sześć walk. Starcie z Alvarezem będzie drugim takim występem. Jeśli więc do końca kontraktu Floyd zachowa czyste konto, wyrówna legendarny rekord Rocky'ego Marciano, kończącego karierę w latach 50. w glorii zawodnika niepokonanego (49-0). Bliski tej granicy był już wcześniej Larry Holmes i nasz Darek Michalczewski, jednak obaj dobili do stanu 48-0 i w tym kluczowym pojedynku doznali porażek. Dodajmy w obu przypadkach były to przynajmniej kontrowersyjne werdykty punktowe.