W sierpniu Mayweather (50-0, 27 KO) stoczył swoją ostatnią walkę w karierze. Amerykanin bez większych problemów pokonał debiutującego na bokserskim ringu McGregora (0-1) zwyciężając przez techniczny nokaut w 10. rundzie. Po walce Amerykanin po raz kolejny ogłosił zakończenie kariery. Tym, który najgłośniej krytykował zawodników, a nawet namawiał kibiców, by nie kupowali walki w systemie pay-per-view był założyciel stajni Golden Boy Promotions Oscar De La Hoya. Jednak ostatnio były dziesięciokrotny mistrz świata zmienił zdanie i wyznał, że chce się zmierzyć z McGregorem, którego pokonałby najpóźniej w drugiej rundzie. - Nadal mam w sobie ogień. Od dawana potajemnie trenuję. Jestem szybszy i silniejszy niż kiedykolwiek. Wiem, że mógłbym załatwić Conora McGregora w ciągu dwóch rund. Wrócę tylko dla tej walki. Dwie rundy. Jeszcze jedna walka. Rzucam mu wyzwanie - mówił "Złoty Chłopiec". Na odpowiedź Mayweathera nie trzeba było długo czekać. I jak zwykle "The Money" nie przebierał w słowach, nawiązując do problemów De La Hoyi z narkotykami. - Mówimy o De La Hoyi, tym samym gościu, który próbował zastopować moją walkę z McGregorem? Teraz to on chce z nim walczyć? To hipokryta, a może wrócił do wciągania kokainy? Ten facet, ten chłopiec dalej wciąga "kreski". Mówię wam, on dalej wciąga! - powiedział Mayweather. - Wiele osób protestowało przeciwko walce Mayweathera z McGregorem. Powiem wam prawdę. Wiecie, że poprowadziłem McGregora, że pociągnąłem tę walkę? Wiecie, że to ja sprawiłem, że dobrze się to oglądało? - podkreślił. Na ten moment nie wiadomo, czy McGregor wróci na bokserski ring. Również federacja UFC nie zabrała głosu w sprawie jego kolejnej walki. Sam Irlandczyk również nie spieszy się z decyzją - dzięki walce z Mayweatherem zarobił minimum 100 milionów dolarów. po