- Przez całą karierę starałem się szukać słabych stron u rywali, ale u niego żadnych nie znalazłem. Zawsze powoli się rozkręcam, próbuję rozgryźć przeciwnika, tutaj jednak zwyczajnie nie było niczego do rozgryzania. Był za silny, nie było mowy, abym mógł go zranić - mówi Molina, który w grudniu przegrał z AJ-em już w trzeciej rundzie. - Nawet gdybym go zaatakował, gdybym szybciej ruszył do ataku, wynik byłby chyba taki sam. Nic nie mogłem zrobić. Było nieuniknione, że może mnie zranić w dowolnym momencie - dodaje. 34-latek podkreśla, że w przeciwieństwie do Deontaya Wildera (38-0, 37 KO), z którym w 2015 r. wytrzymał do dziewiątej rundy, ciosów Joshuy w ogóle nie dostrzegał. - Nie zrozumcie mnie źle, te uderzenia [Wildera] są mocne, ale widziałem je po jego ciele, po jego ramionach, nogach. Po Joshui natomiast nie widać, że szykuje cios. Zaskakuje cię nimi, są bardziej płynne, co czyni go jeszcze bardziej niebezpiecznym - ocenił. Jednocześnie zaznaczył, że Joshua to bynajmniej nie tylko miażdżący atak. - Jest dużo lepszy w obronie, niż Kliczko może zakładać - powiedział. Wielki pojedynek Joshua-Kliczko odbędzie się już w najbliższą sobotę na stadionie Wembley w Londynie. Anglik położy na szali pas IBF, w stawce znajdą się też wakujące tytuły WBA Super oraz mniej znaczący IBO w wadze ciężkiej.