Pięściarz zwycięską walkę z Robinsonem stoczył w Hali Na Skarpie w bytomskiej dzielnicy Szombierki. Wiele lat temu do sekcji bokserskiej, do starej nieistniejącej już hali przyprowadziła go matka. Zarówno tamtej hali jak i boksu w klubie Szombierki już nie ma. Nie znaczy to jednak, że w zamian nie ma nic. Wręcz przeciwnie. Stare miejsce, nowy ring, gruszki i wszystko inne W zeszłym roku Bytomska Akademia Boksu otrzymała miejsce właśnie w hali Na Skarpie w Szombierkach. Wcześniej przytuliła się do bytomskiej kopalni Powstańców Śląskich. Historia zatoczyła jednak koło. Hala Na Skarpie znajduje się bowiem w miejscu dawnej hali sportowej, w której trenowali pięściarze Szombierek. Do dyspozycji pięściarzy oddano pomieszczenia na pierwszym piętrze, które wyposażono w specjalistyczny sprzęt. Dzięki wsparciu sponsorów i składkom członkowskim zakupiono nowy ring, worki bokserskie i gruszki. Na treningi przychodzi około 80 osób. - Wróciliśmy w historyczne miejsce. To dla nas sentymentalny powrót, a dla Bytomskiej Akademii Boksu nowa jakość - mówi Jonak, który pełni funkcję prezesa. Trenerami w akademii są Sylwester Klasa, Rafał Sikora i Tomasz Kurzaj. Pomaga też emerytowany trener, powszechnie szanowany Marian Łagodzki, pierwszy trener Jonaka, który przebywał też w narożniku pięściarza podczas ostatniej walki z Robinsonem. - Sylwek Klasa jest moim przyjacielem, trenowaliśmy razem. On wie najlepiej czego akademii trzeba - opowiada Jonak. Wiele lat temu spotykali się na treningu Szombierek - Klasa miał trzynaście lat, Jonak - dziesięć. Aż chce się przychodzić na treningi - Wszyscy jesteśmy wychowankami Szombierek, znamy się od dziecka, wszyscy zaczynaliśmy właśnie tutaj - mówi Jonak a w jego głosie słyszę dumę. - Tamta hala była inna. To był obiekt w komunistycznym stylu a jak się wchodziło na salę nie trzeba było trenować a i tak się śmierdziało. Miało to swój urok - uśmiecha się pięściarz. Doskonale pamiętam ten zapach. Po pobycie w starych halach na Szombierkach albo w Bielszowice, gdzie grały szczypiornistki Zgody (dzielnica Rudy Śląskiej) - zawsze trzeba było wrzucić ubranie do kosza z brudną bielizną albo najlepiej od razu wyprać... W nowoczesnej Hali na Skarpie nie ma o tym oczywiście mowy, co nie przeszkadza starszym pięściarzom wspominać dawnych czasów z czułością. - To były piękne czasy. Jeździliśmy autobusem na zawody i wszędzie robili drużynowo pierwsze miejsca dla Szombierek. Teraz też aż chce się przychodzić na treningi, bo ekipa jest zgrana i ma cel: chłopcy chcą być jak najlepsi. Zaczyna być podobnie jak kiedyś! W tym roku był turniej śląskiej ligi gdzie drużynowo zajęliśmy pierwsze miejsce na 18 klubów - opowiada z zadowoleniem w głosie Sylwester Klasa. Kiedyś dwa razy zdobył mistrzostw Polski w wadze lekkiej. Za pierwszym razem w 1998 roku, w jego narożniku był nieżyjący już Henryk Średnicki, do dziś jedyny polski mistrz świata. Klasa nie może żyć bez boksu: na sali treningowej jest codziennie. Wtedy bokser jest najbardziej podniecony, podekscytowany i szczęśliwy Dziś pięściarze nie mogą narzekać na warunki, dba o to Mariusz Wołosz. Obecny prezydent Bytomia ma sentyment, również uprawiał boks w Szombierkach. Przychodzę na trening akademii, oglądam zajęcia. - Chcemy się rozwijać i się rozwijamy. Najbardziej zależy mi na tym, że dzięki zajęciom w akademii nasi chłopcy byli nie tylko lepszymi pięściarzami, ale przede wszystkim lepszymi ludźmi - mówi mi Jonak. Z chłopakami pracują nie tylko specjaliści od bokserskiego wyszkolenia. Młodzi zawodnicy spotykają się również z psychologami, mają sesje po sparingach czy walkach. W klubie kładzie się również nacisk na kształtowanie zdrowych nawyków żywieniowych. - Chcemy bowiem żeby uczyli się nie tylko jak wygrywać, ale również jak podchodzić do życia. Sport kształtuje charakter, pomaga odreagować po ciężkich momentach w szkole, codziennej pracy. Ale wiadomo, że jeśli z dziesiątek chłopaków wyjdzie jakiś rodzynek, który osiągnie sukces w boksie to będzie dużo. A pozostali? Może nie wszyscy zostaną mistrzami, ale dobre nawyki, tak pomocne w codziennym życiu już im pozostaną. A niektórym chłopakom boks może wręcz uratować życie, uratować przed stoczeniem się w patologię - podkreśla z mocą prezes Jonak. - W ringu najważniejsze są charakter i psychika. Moim zdaniem to 80 procent całości. Jeśli nie ma się głowy to przygotowania idą w las. Mistrzów treningu było i jest wielu, ale także wielu z nich spala się podczas prawdziwej walki - przyznaje pięściarz. - Zdarza się, że stres i nerwy zżerają człowieka od środka. Podczas ostatniej walki z Robinsonem, mimo że w drugiej rundzie miałem nokdaun na przeciwniku to w trzeciej zaczął mnie zżerać stres. Mówiąc wprost miałem założenie, że go "uwalę" do czwartej rundy, ale po sierpie, który poszedł na czoło rywala, zaczęła mi drętwieć ręka. Udało się jednak wygrać i ten wieczór zostanie ze mną do końca życia - mówi. - Zawsze marzyłem żeby walczyć w świetle reflektorów, w błysku fleszy. Kiedy człowiek jest w środku wielkiego wydarzenia to jest podniecony i szczęśliwy. Takich momentów nikt mi nie zabierze, nie oddałbym ich za żadne pieniądze. Chciałbym żeby wychowankowie naszej akademii mogli przeżywać coś takiego - uśmiecha się do wspomnień Damian Jonak. Młodzi już wiedzą, że najważniejszy jest charakter Najlepsi pięściarze Bytomskiej Akademii są już doskonale znani w Polsce. Wśród nich Oliwier Szot i Nikolas Pawlik. Obaj należą do jednych z najzdolniejszych pięściarzy młodego pokolenie a w Polsce. Obaj uczestniczyli w niedawnych mistrzostwach Europy juniorów do lat 18 w Sofii, Pawlik przywiózł z nich srebrny medal w kategorii do 48 kg. - U mnie cała rodzina boksowała. Zarówno tata jak i mama [ojciec Krzysztof to reprezentant Polski, ośmiokrotny mistrz Polski w kategorii piórkowej i lekkiej w latach 2000-07, mama Ewelina również była mistrzynią Polski, przyp. aut.]. Ale ja boks uprawiam nie dlatego, po prostu sam chciałem. Trochę grałem w piłkę, ale to jednak nie było to co boks W boksie najbardziej podoba mi się... bicie się - uśmiecha się 17-letni Oliwier Szot. Pytam go jego zdaniem u boksera jest najważniejsze. - Charakter. Bez niego nic nie będzie - mówi bez wahania. 16-letni Nikolas Pawlik nie wygląda na pięściarza, ale wszyscy wokół powtarzają, że jest piekielnie utalentowany. Gdy go zagaduję, uśmiecha się z lekką nieśmiałością. - Chcę daleko zajść, więc trenuję codziennie i wiem po co to wszystko robię. Gdy miałem 6 lat tata zaprowadził mnie na zajęcia muay thai. Spodobało mi się, ale boks spodobał mi się jeszcze bardziej. Wydaje mi się, że moją dobrą stroną jest wszechstronność: jestem szybki, jestem dynamiczny i mocno biję. Tak mi się przynajmniej wydaje. Umiem boksować w półdystansie, umiem boksować "do tyłu" - uważa Nikolas. Na razie stoczył w życiu około 60 walk i - tu niespodzianka - większość z nich na arenie międzynarodowej. Mimo młodego wieku ma więc doświadczenie w rywalizacji z zagranicznymi pięściarzami. Damian Jonak nie kończy! Jeszcze dwie walki Po ostatniej zwycięskiej walce w środowisku zastanawiano się co dalej z Damianem Jonakiem. Czy 39-latej wyjdzie jeszcze na ring? Jest odpowiedź! - Nie chcę kończyć, widzę przed sobą cel! Chcę stoczyć jeszcze dwie zawodowe walki a na czterdziestkę zrobię sobie pożegnanie z kibicami. Żona mnie wspiera na każdym kroku - mówi pięściarz. Monika Jonak zajmuje się zawodowo liporadiologią czyli modelowaniem sylwetki i redukcją cellulitu. - Monika zna się doskonale na wielu aspektach ważnych dla sportowca. Gotowała mi, dzięki niej mogłem rzeźbić ciało, bo zna się na tym doskonale. Ona mnie bardziej pilnuje niż ja sam siebie - kończy z uśmiechem Damian Jonak. Paweł Czado