35-latek pod koniec września odebrał pas Krzysztofowi Włodarczykowi (49-3-1, 35 KO). Po ostatnim gongu miał powody do świętowania - nie tylko był lepszy od Polaka, ale wręcz go zdominował, wygrywając niemal każdą z dwunastu rund."Po walce poszliśmy z trenerami i bliskimi przyjaciółmi do restauracji, wypiliśmy po lampce szampana. Posiedzieliśmy ze dwie godziny i się rozeszliśmy. Nie mogłem wtedy spać. Przez dwadzieścia minut po prostu leżałem na łóżku i rozmyślałem. Potem zobaczyłem, że dostałem jakieś trzysta SMS-ów i mnóstwo wiadomości na Facebooku. Dużo osób do mnie dzwoniło z gratulacjami. Jestem wszystkim bardzo wdzięczny" - powiedział.Drozd obecnie odpoczywa i nie myśli o kolejnym rywalu. Istnieje prawdopodobieństwo, że znowu będzie nim Włodarczyk - Polak ma osiem miesięcy na to, aby spróbować odzyskać swój tytuł."Gram teraz trochę w piłkę, biegam, lekko trenuję. Na salę wrócę w połowie listopada. Nie dbam o to, kto będzie moim najbliższym przeciwnikiem. Jeżeli Włodarczyk będzie chciał rewanżu, nie ma problemu. Nawet gdyby nie był to Krzysztof, na pewno mój oponent będzie bardzo wymagający" - stwierdził Drozd.