Artur Szpilka przeżył kilka bardzo ciężkich momentów w karierze pięściarskiej. Zawodnik, który od początku kariery zawodowej uchodził za wielce perspektywicznego zawodnika, a swoim sposobem zachowania idealnie wpisywał się pożądany profil atrakcyjnego biznesowo sportowca, nigdy nie spełnił swojego największego marzenia. Artur Szpilka ujawnia mroki z niedawnej przeszłości Tym było zostanie mistrzem świata w wadze ciężkiej, a cel wyznaczył sobie zwłaszcza podczas pobytu w zakładzie karnym w Tarnowie, gdzie znacząco przytył i z pięściarza kategorii junior ciężkiej "naturalnie" awansował do królewskiej dywizji. Wychowanek trenera Władysława Ćwierza jednak zbyt szybko rzucił się na duże wyzwania i zaczął przegrywać ze swoimi wielkimi ambicjami. Tak można postrzegać porażkę w potyczce z Bryantem Jenningsem, a jego były promotor Andrzej Wasilewski do dziś żałuje, że nie postawił na swoim i nie odwiódł ulubieńca, z którym sam miał "przeboje", od takiej konfrontacji w tamtym momencie kariery. A to był początek 2014 roku. 135-kilogramowy kolos dał show przed Fury’m. Nokaut na stojąco! Martin Bakole jak taran Najgorsze doświadczenia jednak dopiero miały nadejść i wcale nie chodzi o samą porażkę z Deontayem Wilderem o mistrzostwo świata, ile o fakt bardzo ciężkiego nokautu. "Szpila" wciąż mierzył wysoko, a Adam Kownacki miał być trampoliną, aby znów zacząć kroczyć ścieżką zwycięstw. Nic z tego i w gruncie rzeczy porażka z "Babyface'em" była początkiem końca mocarstwowych planów Szpilki i jego samego, jako pięściarza. Gwoździem do trumny okazała się klęska z Łukaszem Różańskim w maju 2021 roku. Tym bardziej dotkliwa, że były pretendent do pasa został rzucony na deski i znokautowany przez rywala, którego kompletnie nie cenił. Ot, rzeszowianin miał być co najwyżej twardym "bijokiem", którego Szpilka zabierze na głębszą wodę. Jak się skończyło, doskonale pamiętamy. Po tym pojedynku "Szpila" już nigdy nie wrócił na ring i zakończył karierę pięściarską, ale ważniejsze, że wówczas zaczął przechodzić przez osobisty dramat. O tym, czego doświadczył, zdecydował się opowiedzieć w "Prześwietleniu" z Mateuszem Borkiem w Kanale Sportowym. Szpilkę uratował pan Andrzej. "Dwa razy skręcałem sznur" - Powiem wam tak szczerze, że... A co nie powiem? I tak chciałem to przedstawić w książce - zaczął Szpilka, nawiązując także do tego, że wkrótce ma zaczął powstawać jego autobiografia. - Ostatecznie się zatrzymałem, ale uwierz mi, że dwa razy skręcałem sznur. I zrobiłem to w ogóle nieświadomie. Jak poszedłem do pana Andrzeja, to ja płakałem. Opowiadam to ludziom dlatego, że gdyby ktoś miał kiedyś takie głupie pomysły, to warto iść do psychologa - zachęcił Szpilka inne osoby z problemami.