Porażka Mateusza Masternaka w walce o pas mistrza świata w starciu z Chrisem Billamem-Smithem była ciosem dla wszystkich kibiców boksu, bo wydarzyła się według jednego z najmniej zakładanych scenariuszy. Polak boksował znakomicie, ale doznał kontuzji żeber, która wykluczyła go z dalszej walki. A nasz zawodnik na punkty prowadził z broniącym tytułu Brytyjczykiem! Niestety ból okazał się tak silny, że nie było mowy o kontynuowaniu pojedynku, bo mogło skończyć się to bardzo poważnymi konsekwencjami dla pięściarza. Dramatyczne wyznanie Masternaka. Jego bliscy bardzo to przeżyli Polak stanął przed życiową szansą, zrobił naprawdę bardzo dużo, by wywalczyć mistrzowski pas, ale niestety zdrowie nie pozwoliło mu dokończyć pojedynku. On sam bardzo mocno to przeżył. Podobnie jego bliscy, o czym opowiedział w programie "Ring TVP Sport". Brzmi to wszystko dramatycznie, ale też trudno dziwić się emocjom dziecka, które ogląda na ekranie coś takiego. Życie rodziny boksera nie jest łatwe, o czym wielu zapomina. To nie tylko wyrzeczenia i rozłąka, ale również obawa o bliską osobę, czego teraz doświadczył Masternak. Kliniki chcą pomóc Polakowi Bliscy Masternaka, widząc go cierpiącego w ringu, mogli czuć obawy, że stało się coś poważnego. Teraz już wiemy, że pięściarz ma złamane żebra, a pierwsze diagnozy lekarzy w Wielkiej Brytanii okazały się błędne. Pojawiły się jednak również oferty pomocy ze strony klinik, które chcą leczyć Masternaka i pomóc mu w powrocie do formy. "Dalej słyszę, że kliniki odzywają się, żebym przyjechał do nich, że zrobią wszystko - kompleksowe badania i operację - jeśli będzie konieczna oraz pokryją ich koszty. Jest to pomoc bezinteresowna, bardzo mnie to cieszy. Nie zdobyłem pasa mistrzowskiego, zdobyłem serca - jest to pocieszające" - mówił w TVP Sport.