Piotr Jawor, Interia: Zmrużyła pani oko po czwartkowej walce? Aneta Rygielska: - Trochę tak, ale obudziłam się z płaczem. Aż tak? - Tak, ale wydaje mi się to całkiem naturalne. Jestem ambitna i bardzo mocno wierzyłam w zdobycie medalu. Teraz to wszystko jest dla mnie bardzo ciężkie. Jest pani bardziej zła czy rozczarowana? - Targają mną wszystkie złe emocje. Jest ich bardzo dużo. Czułam, że mogę zdobyć nawet złoto, ale nie sądziłam, że może pójść to w drugą stronę... To jest boks i teraz mam bardzo dużo żalu do tego sportu. Mimo że kocham boks, to teraz go nienawidzę. Gdybym mogła cofnąć czas o 15 lat, to wybrałabym inną dyscyplinę sportu, bardziej wymierną. Taką, gdzie jest czas, gdzie trzeba przekroczyć metę i wtedy wszystko jest jasne. Ale dyscypliny już nie zmienię, jednak mam nadzieję, że to uczucie minie i od nowa pokocham boks. W trakcie pojedynków bokserskich dochodzi chyba do największej liczby kontrowersji. - Z jednej strony chodzi o sędziów, ale też trzeba mieć szczęście w losowaniu. Gdybym poszła drugą stroną drabinki, to z Turczynką mogłabym się spotkać dopiero w finale. Nasza walka była bardzo dobra, zasługiwała na finał igrzysk. Wiem, że dziewczyny, z którymi wygrywałam, doszły dalej i to jest przykre. Jak, jednym słowem, określiłaby pani decyzję sędziów? - Mam nadzieję, że na igrzyskach są sędziowie najlepsi z najlepszych i chcą sprawiedliwości. Jeżeli oni tak widzieli moją walkę z Turczynką, to trudno. Mamy jeszcze dwie Polki w turnieju. Są szansę na medal? - Tak. Julka Szeremeta dobrze trafiła z losowaniem, szczęście się do niej niesamowicie uśmiechnęło i mam nadzieję, że wykorzysta szansę na medal. Z kolei Ela wygrała z Irlandką, która była bardzo dobra, ale ostatnio gdzieś tam na obozach miała spadek formy i Ela wykorzystała szansę. Bardzo dobrze się spisała i liczę, że z reprezentantką Panamy teraz też wygra. Mam nadzieję, że będziemy cieszyli się z dwóch medali. Miłość do boksu jeszcze pani wróci, czy może zanosi się na rozwód? - Nie, rozwodu nie będzie. Ale bardzo marzyłam o medalu olimpijskim i nie wiem, czy będę w stanie tak łatwo o tych igrzyskach zapomnieć. Ciężko trenowałam, by się tu znaleźć i walczyć o medal. Dla mnie cztery lata to ogrom czasu, jestem coraz starsza, lata lecą. Jestem wściekła. Za cztery lata mogę pojechać na igrzyska i znów nie będą miała szczęścia do losowania oraz sędziów. Nie wiem jeszcze, w którą stronę pójdę. Rozmawiał w Paryżu Piotr Jawor