W narożniku pretendenta stanie jeden z najlepszych i najbardziej szanowanych trenerów w tym biznesie, Virgil Hunter. - To był świetny ruch, potrzebowałem zmian i takiego szkoleniowca jak on. Już po kilku wspólnych treningach wiedziałem, że dobrze wybrałem. Dziesięć tygodni później jestem gotowy na najważniejszą walkę w swojej karierze. Podjąłem też trudną decyzję i opuściłem swoje strony, trenując daleko od domu. Ciężko było zostawić rodzinę, bo nigdy wcześniej tego nie robiłem. Ale najbliżsi rozumieją moje poświęcenie. Ciężko pracuję z dala od domu, a moja żona Christina świetnie zajmuje się moimi chłopakami - mówi challenger, dla którego to już druga taka szansa. Prawie trzy lata temu w siódmej rundzie zastopował go Anthony Joshua. Teraz głównym sparingpartnerem Breazeale'a był mistrz olimpijski w wadze super ciężkiej, Francuz Tony Yoka (5-0, 4 KO). - Obecność takiego sparingpartnera na obozie to było coś naprawdę pożytecznego. Daliśmy sobie wspólnie dużo bardzo dobrych rund. Wniósł do ringu swoje doświadczenie z międzynarodowych ringów i nie mogę opisać, jak bardzo jestem mu wdzięczny za pomoc - kontynuował pięściarz z Kalifornii. - Pamiętam zajście w Alabamie i to co Wilder zrobił na oczach mojej żony i dzieci. Nie mogę się już doczekać, by położyć na nim swoje ręce. Nigdy nie wybaczę mu tamtego zajścia. Zapłaci za to wszystko 18 maja. Zamknę mu gębę raz na zawsze - zakończył Breazeale. Dla "Brązowego Bombardiera" będzie to już dziewiąta obrona pasa World Boxing Council zdobytego kosztem Bermane'a Stiverne'a w styczniu 2015 roku.