Najbliższym rywalem Anglika będzie Oscar Rivas (26-0, 18 KO). Pojedynek odbędzie się 20 lipca w O2 Arena w Londynie. Brytyjczyk ma nadzieję, że lepszy z tej dwójki zostanie przez World Boxing Council uznany obowiązkowym pretendentem dla Deontaya Wildera (40-0-1, 39 KO).- Wilder to jeden wielki żart. Opowiadał o tym, że miałem kilka okazji z nim walczyć. To bzdury. Mój zespół oferował mu nie raz i nie dwa walkę za najwyższą stawkę w jego karierze. Przez ponad 550 dni pozostaję numerem jeden rankingu WBC, a ten tchórz wciąż przede mną ucieka. Nie wiem czemu, ale władze WBC chronią Wildera. Być może chcą, by pas pozostał w Ameryce? - mówi Whyte.- On opowiada bzdury o tym, że chce mieć ofiarę śmiertelną w ringu, że chce, aby syn Breazeale'a na własne oczy widział, jak on wysyła jego tatę na wózek inwalidzki. Trzeba być przecież idiotą, żeby mówić takie rzeczy. Wilder mógł zarobić więcej za walkę ze mną niż za Fury'ego i Ortiza razem wziętych. On unika każdego, kto stanowi realne zagrożenie. Wybrał Fury'ego tylko dlatego, gdyż spodziewał się, że po tak długiej przerwie Tyson jest już skończony. Podobno Wilder po walce z Breazeale'em ma potem dać rewanż Luisowi Ortizowi, następnie walczyć z Adamem Kownackim i znów z Furym. Jeśli to prawda, to okaże się wręcz żałosnym tchórzem - kontynuował "Łajdak" z Brixton.- Moje starcie z Rivasem powinno być uznane za ostateczny eliminator do pasa WBC. W idealnym świecie po Rivasie moimi kolejnymi rywalami powinni być Wilder, Fury i Joshua. Niestety wszyscy oni stchórzyli. Co ciekawe Rivas był oferowany zarówno Joshui jak i Fury'emu, lecz obaj odmówili. Ja nie odmawiam walk. A prawda jest taka, że Rivas to duży lepszy zawodnik niż Andu Ruiz Jr, z którym 1 czerwca zmierzy się Joshua. Wilder, Fury i Joshua wiedzą doskonale, że mógłbym ich znokautować, dlatego mnie unikają - zakończył Whyte.