Problemy z wagą i wiara, że z rywalem pokroju Hartha walka będzie łatwa, szybka i przyjemna, zaprowadziły "Diablo" na manowce. Zamiast w przekonującym stylu pokonać pretendenta do pasa IBF Intercontinental w wadze junior ciężkiej i postraszyć obecnych czempionów, były dwukrotny mistrz świata wysłał sygnał, że najlepsze lata ma już za sobą. Oczywiście tak wcale nie musi być, ale "Diablo" nie zrobił nic, aby po gali we Wrocławiu wzbudzić respekt i podnieść swoje notowania. Włodarczyk zaprezentował się bardzo słabo i pokazał niewiele elementów rzemiosła bokserskiego, które w kontekście dużo większych wyzwań, mogą napawać optymizmem. - Scenariusz jest ten sam. Wszystko siedzi w głowie Krzyśka i tak było tym razem, choć zawsze lepiej brzydko wygrać niż ładnie przegrać - szuka pozytywów czołowy polski promotor Tomasz Babiloński, prywatnie szwagier pięściarza. - Krzyśkowi nie wyszła walka, lecz wiadomo, że rywal nie był zawodnikiem wymagającym. Wszyscy liczyliśmy, że pośle Hartha na deski i rozprawi się z nim przed czasem, zresztą do tego też miała nawiązywać nazwa gali. Niestety, nie wyszło - dodaje szef grupy Babilon Promotion. Teraz najważniejsze pytanie brzmi: kto będzie następnym przeciwnikiem Włodarczyka, a także, gdzie odbędzie się gala? - Z tego, co wiem, to na pewno nie w Polsce - zaznaczył Babiloński. Wydaje się, że najlepiej by było doprowadzić do walki za oceanem z Rosjaninem Muratem Gassijewem, który w Moskwie mocno porozbijał niestrudzonego weterana, swojego rodaka Denisa Lebiediewa. Przy czym, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że decyzja w tej sprawie będzie należała do menedżera Ala Haymona. Amerykanin ma w swojej "stajni" Gassijewa, a po części też Włodarczyka. Jest szansa, że to "Diablo" zostanie wskazany, ale nic nie jest oczywiste, bo Polak walczył tylko o pas "interconti". - Dlatego wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłby pojedynek eliminacyjny Krzyśka z Noelem Gevorem (26-latek, niepokonany w 22. walkach zawodowych - przyp. red.), którego zwycięzca wywalczyłby sobie prawo pojedynku o mistrzostwo świata. W takim starciu "Diablo" mógłby pokazać się z dobrej strony, bo Gevor by mu pasował. Natomiast, jak byłoby z Gassijewem, ciężko powiedzieć. Dużo jest znaków zapytania, a czas ucieka - analizuje Babiloński. Zdaniem promotora, czołowy polski junior ciężki, na pewno nie stoczyłby takiej walki przed swoją publicznością. - Jeśli z Gevorem, to Włodarczyk będzie walczył w Niemczech, bo na pewno nie w Polsce. W odwodzie może być też Rosja, jeśli Lebiediew "obudzi się" po walce z Gassijewem - zaznacza szef Babilon Promotion. Nieprzewidywalność Włodarczyka sprawia, że konia z rzędem temu, kto pokusi się o prognozę, jak pięściarz spisałby się w walce wyjazdowej. Zakładając, że pojedynek z boksującym pod niemiecką flagą Gevorem, miałby odbyć się za naszą zachodnią granicą, a opiekunem rywala jest niemiecka grupa Sauerland, istniałoby dodatkowe ryzyko. - Krzysiek jest zawodnikiem, który wie, co znaczy walczyć zagranicą - przekonuje Babiloński. - Właściwie, poza pojedynkiem z Grigorijem Drozdem, w większości pokazywał się z dobrej strony. Przypomnę superfinisz w walce z Danny'm Greenem w Australii, a także świetne zakończenie walki z Rachimem Czakijewem w Rosji. Można powiedzieć, że wyjazdy generalnie dobrze mu służą i, moim zdaniem, powinien wziąć taki pojedynek. Nie ma na co czekać, młodszy już nie będzie. Wieku nie da się oszukać, dlatego trzeba brać wyzwania - dodaje promotor.