- Mam nadzieję, że w ciągu pół roku dojdzie do rewanżu. W kontrakcie była taka opcja. Drozd może powiedzieć "Po co rewanż, byłem lepszy", tylko on był lepszy dlatego, że to ja nie miałem swojego dnia. Gdyby walka odbyła się w piątek bądź niedzielę, to kto wie, może to ja byłbym zwycięzcą. Przegrałem po prostu z sobą i moim zdaniem rewanż będzie wyglądał zupełnie inaczej - uważa były dwukrotny czempion w tym limicie. Włodarczyk chce się odgryźć Drozdowi, choć z drugiej strony nie wyklucza też spotkania z trzema pozostałymi mistrzami. - Nie odmawiam walk i mogę boksować gdzie indziej i z kimś innym. Kto nie robi nic, ten nie popełnia błędów. Dokonałem w boksie tyle, że nie można mnie skreślać po jednej walce - kontynuował podopieczny Fiodora Łapina. I pomimo pewnych "podpowiedzi ze środowiska", Krzysztof nie zamierza wprowadzać w swoim narożniku żadnych zmian. - Trener się ciągle rozwija i jeśli zobaczy, że czegoś mi brakuje, to zaczniemy pracować nad nowymi elementami. Nie rozmawiałem z nim jeszcze, ale na pewno nie zgodzi się już nigdy więcej, by dwóch jego zawodników boksowało na tej samej imprezie o taką stawkę - dodał Włodarczyk.