Już rozmowa w maju 2020 roku, przeprowadzone z Arturem Szpilką przez dziennikarza Interii, odbiła się głośnym echem. Słowa: "Dzisiaj nie ma we mnie tej agresji co kiedyś. Jestem zupełnie innym człowiekiem" otwierały wywiad, ale w materiale wiele było wątków, które jasno pokazywały, jak mocno sportowiec się otworzył. A przede wszystkim jak mocną przeszedł przemianę względem tego, jak jeszcze kilka lat wcześniej zachowywał się w przestrzeni publicznej, na podstawie czego fani wyrabiali sobie o nim zdanie. Można by było powiedzieć, że Szpilka to koronny dowód na powiedzenie, że najwięcej człowieka uczą porażki. Innymi słowy ciężkie doświadczenia go uszlachetniały, zmieniały podejście do świata i ludzi, a także powodowały, że nabierał coraz większego szacunku do innych. Między innymi Dariusz Michalczewski długo nie mógł znieść, z jakim brakiem pokory jego młodszy kolega po fachu podchodzi do innych osób, nie okazując m.in. starszym od siebie należnego szacunku. A już zwłaszcza tym, którzy nie wypowiadają się po jego myśli. Nawet takiemu mistrzowi, jak "Tiger", Szpilka w okresie swojego największego szczytu popularności rewanżował się uszczypliwościami. - Odpowiem szczerze, że się podnoszę. Łatwo nie było, bo miałem duże ambicje i one są nadal, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak. Wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu i cały czas się zmienia, a teraz doszła do tego jeszcze ta kontuzja. Bardzo powoli wracam na drogę, gdzie właściwie powinienem się znaleźć i jak powinienem myśleć - tak mówił Interii w pamiętnej rozmowie, podkreślając że "to wszystko, w połączeniu z kwarantanną i izolacją, gdy praktycznie w ogóle nie można było wychodzić z domu, tak strasznie uderzyło mi na głowę, że wpadłem w depresję". "Szpila" otwiera się coraz bardziej, a ostatnie lata to również jego przyspieszony kurs dojrzewania, jako człowieka. Kolejną traumą, w maju 2021 roku, była porażka z Łukaszem Różańskim, którego kompletnie nie poważał pod względem klasy sportowej. Wobec tego lanie z rąk kogoś takiego, zakończone klęską nokaut, było katastrofą dla jego psychiki. Wtedy po raz pierwszy - co właśnie przyznał - skręcał sznur. Po co? Odpowiedź jest oczywista... Dręczony demonami Artur Szpilka w "Przesłuchaniu" z Mateuszem Borkiem w Kanale Sportowym nawiązał także do swojego ojca, którego nie zdążył poznać. Miał ledwie trzy lata, gdy ten odebrał sobie życie. I właśnie ta trauma zaczęła wracać, gdy były pięściarz psychicznie był potwornie naruszony. - Opowiedziałem mu to, zaznaczając że wierzę w Boga. Wtedy pan Andrzej spojrzał na mnie i powiedział: "panie Arturze, dziwi mnie jedna rzecz". Ale jaka? - odpowiadam roztrzęsiony i załamany. "Wierzy pan w Boga, a słucha diabła". Wtedy ręce mi opadły, a na twarzy pojawił się uśmiech. Zobacz, niby tylko jedna rzecz... Popatrzcie, jakie to logiczne. Dlatego zachęcam ludzi, by chodzili do psychologa.