Moran stoczył niedawno wyrównaną walkę z byłym mistrzem świata Jose Pedrazą i nigdy nie został znokautowany. Wczoraj nie miał jednak nic do powiedzenia. Haney od początku trafiał soczystymi ciosami prawą ręką. Wkrótce dodał do niej kontrujące lewe sierpowe. W trzeciej rundzie całkowicie panował już nad walką i próbował skończyć ją przed czasem. Nie udało mu się to, więc wrócił do błyskotliwej pracy nóg, luzu i precyzji.W piątym starciu Moran wylądował na deskach po prawym na dół. Zdołał wstać, ale przez resztę rundy był mocno obijany. Koniec nastąpił w siódmej odsłonie. Haney zepchnął Morana na liny i huknął potężnym prawym overhandem. Cios natychmiast złamał Meksykanina. Nokaut był bardzo ciężki i brutalny, będzie zapewne kandydował do miana nokautu roku.Eddie Hearn i wielu innych obserwatorów było pod dużym wrażeniem występu Haneya. Wygląda więc na to, że ''The Dream'' zaczyna coraz lepiej realizować swój wielki potencjał. Sporo mówi się o tym, że chce jak najszybciej stoczyć walkę z Wasylem Łomaczenką. Na razie jednak jest ona mało realna, w dodatku Amerykanin ma coraz większe problemy z osiąganiem limitu kategorii lekkiej.Być może teraz Haney (numer trzy rankingu WBC wagi lekkiej) zmierzy się z Zaurem Abdullajewem (numerem dwa) w półfinale turnieju, który wyłoni rywala dla zwycięzcy walki Campbell vs Łomaczenko. Na turnieju mocno zależy federacji WBC, choć nie wiadomo, czy do niego dojdzie. Drugi półfinał mieliby utworzyć Teofimo Lopez (numer cztery) i Javier Fortuna (numer pięć).