Amerykanin bardzo chciał szybkiego rewanżu, lecz Anglik wybrał świetną finansowo ofertę stacji ESPN i na drugie starcie tych gigantów poczekamy prawdopodobnie do wiosny 2020. "Brązowy Bombardier" przekonuje, iż Fury tak bardzo odczuł moc jego ciosów, że teraz wymiguje się od drugiej walki.- Zraniłem każdego, kto stanął naprzeciw mnie. Fury poczuł siłę moich ciosów i nie chce już ze mną walczyć po raz drugi - stwierdził kilkanaście dni temu champion World Boxing Council.Póki co Deontay w sobotnią noc, w dziewiątej obronie tytułu, skrzyżuje rękawice z Dominikiem Breazeale'em (20-1, 18 KO). Jeśli wygra, przejdzie do grona nielicznych, którzy zapisali się w historii boksu wagi ciężkiej. O co konkretnie chodzi? Otóż Wilder ma szansę zostać dopiero dziesiątym bokserem w historii, który obronił tytuł mistrza świata wagi ciężkiej dziewięć razy lub więcej z rzędu. Wejdzie do grona wielkich, bo przed nim tej sztuki dokonali tylko Tommy Burns (11), Joe Louis (25), Joe Frazier (9), Muhammad Ali (9 i 10), Larry Holmes (20), Mike Tyson (9), Lennox Lewis (9), Witalij Kliczko (11) i Władimir Kliczko (18).Tylko że Wilder celuje znacznie wyżej niż zwycięstwa nad takimi rywalami jak Breazeale. On chce pełnej unifikacji z Anthonym Joshuą (22-0, 21 KO) oraz rewanżu z Furym. I przekonuje, że wyciągnął odpowiednie wnioski i rewanż wyglądałby dziś zupełnie inaczej.- Tak jak za pierwszym razem, tak i w rewanżu Fury znów musiałby być perfekcyjny przez pełne dwanaście rund, a mi wystarczy sekunda i jeden celny cios. Gdy wychodziłem do ringu, poczułem się w końcu doceniony. Ale przez to chciałem również efektownie znokautować Fury'ego i niepotrzebnie się spieszyłem, popełniając tym samym błędy. Ten pojedynek nauczył mnie, by pozostać cierpliwym i konsekwentnym w swoim boksie. Wyciągnąłem wnioski z tej lekcji - zapewnia Wilder.