Anglik przygotowuje się do hitowego pojedynku w ojczyźnie Wildera. Najpierw trenował w górach w Big Bear w Kalifornii, ale ostatnio przeniósł obóz do Los Angeles, gdzie w treningach pomaga mu słynny trener Freddie Roach. - Wiem o wszystkim, co się dzieje w obozie Fury'ego. To mój kraj, wszędzie mam oczy i uszy. Wiem, że przejawia oznaki napięcia nerwowego, a w sytuacji nie pomaga fakt, że nie ma przy nim jego ojca. Już wcześniej rozstał się ze swoim wujkiem Peterem, który go trenował, a on przecież czuje się komfortowo wtedy, gdy jest przy nim rodzina - oznajmił "Brązowy Bombardier". Poproszony o komentarz odnośnie decyzji Fury'ego o przeniesieniu przygotowań do Los Angeles, odparł: - To oznaka niepokoju. Może nie mógł sobie poradzić z rozrzedzonym powietrzem w górach. Ale widzę to u wszystkich moich rywali. Wiedzą, jak mocno będą bici. Czuję ich strach. To bardzo osobliwe doznanie. Decydując się na te zmiany, nie będzie miał już korzyści płynących z treningu na wysokościach. Zatrudnianie w ostatniej chwili nowych trenerów, nawet tak dobrych jak Freddie, także nie pomoże. Do hitowej walki Wilder-Fury dojdzie 1 grudnia w Los Angeles.