Pierwsze dwie rundy bardzo zachowawcze z obu stron. Zarówno mistrz jak i pretendent ograniczali się do lewych prostych, boksując z dużym respektem dla drugiego. Dopiero w trzeciej odsłonie doszło do kilku krótkich spięć. Brakowało w nich jednak czystych ciosów. Wilder ostrzej natarł na początku czwartej rundy. Zyskiwał przewagę, lecz wciąż brakowało jeszcze fajerwerków. Koniec nastąpił w piątym starciu. "Brązowy Bombardier" ustawiał pretendenta ponad minutę lewym prostym, usypiał go, by nagle odpalić prawą rękę przy linach. Trafił w okolice czoła. Washington zdołał powstać na osiem, jednak mistrz zasypał go lawiną bomb z obu rąk, zmuszając arbitra do zastopowania potyczki. - Byłem pewny siebie i wygrałem. Chciałbym zawsze bronić tego tytułu na tej ziemi - mówił tuż po ogłoszeniu werdyktu szczęśliwy Wilder.