Mistrz nie ukrywa, że jeśli będzie musiał, to spotka się ze swoim rodakiem, choć wolałby uniknąć takiej potyczki na rzecz innych, ciekawszych i bardziej kasowych. - To przeciętny bokser i do końca trzeciej rundy skończyłby go - przekonuje "Brązowy Bombardier", który spiął się kiedyś mocno z Breazeale'em w lobby hotelowym. Doszło do przepychanek, a po wszystkim Dominic wniósł sprawę do sądu. Obaj więc mają swoją przeszłość. - Nikt temu facetowi nie wierzy. On próbuje gadaniem doprowadzić do naszej walki, ale nawet w tym nie jest specjalnie dobry. To jeden z tych kolesi, którzy dużo gadają, lecz nie potrafią poprzeć tego co mówią żadnymi faktami. Nie wyobrażam sobie siebie walczącego właśnie z nim, ale jeżeli zostanę do tego zmuszony przez federację, zobaczycie, jaka dzieli nas różnica. Jesteśmy jak dzień i noc. On byłby dla mnie naprawdę łatwym rywalem. Jest zbyt wolny i ociężały, to nie potrwałoby więcej niż trzy rundy. Trafiłbym go raz czysto i byłoby po wszystkim - dodał Wilder, który na tronie World Boxing Council zasiada już od czterech lat, mając na koncie już osiem skutecznych obron tytułu.