"Brązowy Bombardier" stwierdził niedawno, że wygrałby z Tysonem, za co został skrytykowany przez Lennoxa Lewisa. Swojego zdania jednak nie zmienia. Wyjaśnia, że trening bokserski poszedł do przodu i naturalną koleją rzeczy jest, że współcześni pięściarze są lepsi od tych, którzy boksowali kilkadziesiąt lat temu. - Jestem za wysoki, za długi, moja sprawność fizyczna, praca nóg - wszystko to daje mi przewagę. Z całym szacunkiem do Tysona, w swojej erze był najlepszy, ale teraz mamy nową erę. Żaden zawodnik ze starej szkoły nie powinien pokonać zawodnika z nowej. Spójrzcie, jaką mamy teraz technologię. Nikt nie ma takiego instynktu zabójcy jak ja, nikt nigdy nie mógłby mnie znokautować - oznajmił. Były pogromca Artura Szpilki wróci na ring 3 marca w hali Barclays Center na Brooklynie. Jego rywalem będzie Luis Ortiz (28-0, 24 KO).