"Przez moment, na fali entuzjazmu, to on nawet dyktował tempo. Wiedzieliśmy jednak, że wyjdzie do ringu bardzo podekscytowany, a gdy już się uspokoi, po trzech, może czterech rundach, przejmiemy kontrolę. I tak właśnie było. Pozostawałem więc opanowany i cierpliwy. Wszystko poszło perfekcyjnie, tak jak sobie założyliśmy. W jego pojedynku z Mansourem widać było, że kondycja nie dorównuje pozostałym jego atutom. Ja potrafię zachować spokój i "podpalam" się dopiero wtedy, gdy potyczka powoli zbliża się do końca. Śmiało mogę jednak powiedzieć, że Washington był największym j najbardziej atletycznym pięściarzem, z jakim dzieliłem dotąd ring. A z tak wysokimi i dużymi zawodnikami jak on trzeba walczyć nieco ostrożniej. Mimo wszystko mogłem trochę więcej operować lewym prostym - przyznał "Brązowy Bombardier", który zamierza wrócić na ring już w czerwcu. Władze federacji narzucają mu obowiązkową obronę z Bermanem Stivernem (25-2-1, 21 KO)."Chciałbym najpierw walczyć w czerwcu, a potem we wrześniu. Od zawsze powtarzałem, że chcę pozostawać aktywnym mistrzem, bo nie lubię długich przerw. Chciałbym też występować, tak jak na mistrza świata przystało, również w innych krajach" - kontynuował Amerykanin mający już na koncie pięć skutecznych obron tytułu World Boxing Council.Zasiadający na tronie WBO Joseph Parker (22-0, 18 KO) w pierwszej obronie pasa spotka się 6 maja z oficjalnym pretendentem, Hughie Furym (20-0, 10 KO). To trofeum jest na liście życzeń Wildera."Moim zdaniem wygra Parker. Po tym co widziałem w ich poprzednich walkach, stawiałbym właśnie na niego. Chcę zunifikować wagę ciężką, więc pas WBO bardzo mnie interesuje. Nie spocznę, dopóki nie wykonam zadania i nie zunifikuję wszystkich tytułów. Najpierw więc pobiję Parkera, a potem do kolekcji dołożę inne trofea. To tylko kwestia czasu" - dodał "Brązowy Bombardier".