- Teraz, po zabiegu i długiej rehabilitacji, otworzyły się przede mną nowe furtki. Dziś operuję swoim prostym w zupełnie nowy sposób, a wszystko dlatego, że tak długo mogłem pracować tylko lewą ręką. Nie wiedziałem nawet, szczerze mówiąc, że mogę się jeszcze tak rozwinąć pod tym względem. Zobaczycie więc nową odsłonę mojego boksu - zapewnia "Brązowy Bombardier". - Zawsze przed walką staram się wejść w skórę rywala i zastanawiam się, co ja bym robił, gdybym był nim. Ale nie chciałbym kończyć, jak moi poprzedni przeciwnicy, którzy oglądali światła areny leżąc na macie ringu. Kiedy odpadł Wawrzyk, pierwszym moim pomysłem na zmiennika był właśnie Washington. To dobry zawodnik, zawsze zwracał się do mnie z honorem i szacunkiem, ale to mój pas i nie zamierzam go nikomu oddawać. Wciąż sprawia mi tyle samo radości, jak na początku. Zresztą nie osiadam na laurach i szukam nowych wyzwań. A tych jest jeszcze przede mną sporo. Wyjdę więc i spróbuję pokusić się o kolejny efektowny nokaut - kontynuował czempion World Boxing Council. Amerykański król nokautu ciągle pozostaje bez obowiązkowego challengera, co być może ułatwi doprowadzenie do walk unifikacyjnych. Taki jest też cel Deontaya po spodziewanym zwycięstwie dziś w nocy. - Boks potrzebuje jednego, prawdziwego mistrza wszechwag. Dominacja, ale i mała aktywność Kliczki sprawiły, że ludzie odwrócili się od królewskiej kategorii. Teraz mamy powiew świeżości i nowe ciekawe talenty. Kibice powinni jednak wiedzieć, kto tak naprawdę jest numerem jeden. Mam więc nadzieję, że najbliższa wygrana doprowadzi do pierwszej walki unifikacyjnej jeszcze w tym roku. Liczę na starcie o pas WBO, a potem o dwa pozostałe tytuły. Ale, żeby nie było wątpliwości, traktuję Washingtona jak najbardziej serio i nie ma mowy o lekceważeniu tego zawodnika - dodał Wilder. Podczas tej samej gali w Birmingham niepokonany Polak Izu Ugonoh (17-0, 14 KO) będzie walczył w wadze ciężkiej z Dominikiem Breazeale'em (17-1, 15 KO). Transmisja z gali od 2.00 na antenie Canal+ Sport.