"Brązowy Bombardier" w poprzedniej walce zremisował z Tysonem Furym (27-0-1, 19 KO) i bardzo chciał rewanżu. Anglik jednak wybrał inną drogę.- Bardzo mocno zraniłem wtedy Fury'ego, który schodził z ringu ze wstrząśnieniem mózgu. Stracił dużo zdrowia i nie pamięta części walki. Jeśli więc potrzebuje walki na przetarcie, aby sprawdzić, czy wszystkie klepki wróciły na swoje miejsce, to nie mam z tym problemu. Bierz w takim razie tyle łatwiejszych walk, ile będziesz potrzebował. Ja w każdym razie jeszcze tego nie skończyłem. Skończę dopiero wtedy, gdy wyjdziemy do rewanżu. I może nawet lepiej, że on wziął inną walkę, bo gdy już się spotkamy po raz drugi, chcę najlepszą wersję Tysona. Gdyby on naprawdę wierzył, że wygrał za pierwszym razem, to wziąłby z miejsca rewanż, a nie uciekał przede mną. Fury tak naprawdę nie chce znów stanąć ze mną w ringu - mówi Wilder, który póki co musi zadowolić się starciem z Breazeale'em.- Znam każdy jego ruch, który dopiero nastąpi. Wiem co on będzie chciał zrobić. Wniosę do ringu ból, a on szybko zrozumie, że nie był nigdy w walce z kimś, kto bije tak mocno. Zobaczymy jak długo to potrwa. Tym razem Breazeale stanie naprzeciw prawdziwego "killera". Nikt mnie nie powstrzyma - dodał panujący od stycznia 2015 roku mistrz WBC, dla którego będzie to już dziewiąta obrona tytułu.