Kostecki trafił do warszawskiego aresztu w połowie czerwca mocą nakazu Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi-Północ, o czym pisała "Rzeczpospolita". Wynikało to z faktu, że "Cygan" miał złożyć zeznania w procesie przeciwko podejrzanemu o rozbój Tomaszowi G., któremu grozi 10 lat pozbawiania wolności. Do złożenia zeznań 1 lipca nie doszło, proces ze względu na nieobecność adwokata oskarżonego został odroczony, a nowy termin wyznaczono na 14 sierpnia. "Cygan" tego dnia nie doczekał, 2 sierpnia został odnaleziony martwy na swojej pryczy. Sekcja zwłok wykazała, że pięściarz sam odebrał sobie życie, ale pełnomocnicy rodziny Kosteckiego nie wykluczają udziału osób trzecich i wnioskują o ponowne przeprowadzenie sekcji zwłok. Z tego powodu najbliżsi sportowca wstrzymali ceremonię pogrzebową, która miała odbyć się w Rzeszowie w minioną sobotę. Dlaczego Kostecki przebywał w tym samym areszcie co człowiek, przeciwko któremu miał zeznawać? Wreszcie dlaczego po 1 lipca nie został ponownie przetransportowany na Podkarpacie? Pytań wciąż jest wiele. Tymczasem portal tvp.info dotarł do informacji, z kim "Cygan" dzielił celę w stolicy. Kompanami pięściarza miało być jeszcze trzech innych współwięźniów, Kostecki zajmował miejsce na górze piętrowego łóżka, a pomieszczenie nie było monitorowane. To właśnie jeden z osadzonych, jak czytamy, "odkrył ok. godz. 6, że Kostecki leży bez życia na swojej pryczy z pętlą z prześcieradła na szyi". To o tyle ciekawe ustalenie, że dotąd media informowały, że "Cygan" miał zajmować łóżko na dole, a prześcieradło podwiązał do górnej pryczy. W takim tonie pisała przed tygodniem "Rz", powołując się na słowa jednego ze śledczych. "Chociaż może się to wydawać nieprawdopodobne, to jest możliwe. Łóżko było piętrowe, więzień spał na dole. Zaczepił zwinięte prześcieradło o krawędź górnego łóżka". Jaką kartotekę mieli współtowarzysze Kosteckiego? "Jego kompanami w celi było dwóch złodziei recydywistów. Kostecki został do nich przydzielony, ponieważ cała trójka miała na koncie po kilka odsiadek i wszyscy byli grypsujący, co oznacza, że należeli do więziennej podkultury. Między mężczyznami nie było żadnych scysji" - czytamy. Portal tvp.info dotarł także do informacji, pozyskanych od anonimowego rozmówcy, które całą sprawę czynią jeszcze bardziej enigmatyczną. "W ostatnich tygodniach nic nie wskazywało na to, że Dawid Kostecki ps. "Cygan" może chcieć popełnić samobójstwo. Były bokser nie skarżył się na gorszy nastrój, nie wspominał także, by miał myśli samobójcze" - napisano. Wątpliwości wciąż budzą dwa ślady na szyi denata. "Gazeta Wyborcza", powołując się na wypowiedź jednego z prokuratorów, informowała, że może to świadczyć o nakłuciach igłami, co miałoby skutkować możliwym odurzeniem, a następnie uduszeniem, zaś samobójstwo byłoby tylko upozorowane. Z kolei rp.pl wskazuje też, że takie same ślady mogłoby pozostawić użycie paralizatora. Rzecznik Prokuratury Okręgowej dla Warszawy-Pragi Marcin Saduś stwierdził, że sekcja zwłok wykluczyła, aby ślady powstały w takich okolicznościach. - Biegli w opinii stanowczo wykluczyli, że są to ślady powstałe na skutek ukłucia, wkłucia lub nakłucia. Są one jedynie zadawnionymi strupami niemającymi związku ze śmiercią denata - powiedział prokurator, a z opinii sądowo-lekarskich oględzin zwłok biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej jednoznacznie wynika, że do zgonu doszło w wyniku ucisku pętli zawiązanej przez denata na szyi. 38-letni Kostecki zabrał ze sobą wielką wiedzę na temat działania podkarpackich agencji towarzyskich, a także korumpowania funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. W tej sprawie "Cygan" był przesłuchiwany. Art