Kostecki już po raz piąty siedział w więzieniu. Tym razem odsiadywał wyrok pięciu lat i 100 dni pozbawienia wolności za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Na wolność miał wyjść w 2021 roku, ale już za rok mógł starać się o warunkowe wyjście z więzienia. Nic nie zapowiadało, aby nosił się z zamiarem odebrania sobie życia, a 2 sierpnia znaleziono go martwego w celi Aresztu Śledczego w Warszawie-Białołęce. Służba Więzienna podała, że powiesił się na pętli z prześcieradła leżąc na łóżku pod kocem. Rodzina boksera od początku nie wierzy, że "Cygan" popełnił samobójstwo. Na szyi Kosteckiego znaleziono dwa ślady, wyglądające na ukłucia igłą, co mogłoby sugerować, że odurzono go przed śmiercią bądź obezwładniono paralizatorem. Na tę informację zdecydowanie zareagowała prokuratura twierdząc, że są to zadawnione strupy, które nie miały związku ze śmiercią Kosteckiego. Prokuratura utrzymuje, że biegli stanowczo wskazali jednoznaczną przyczynę śmierci boksera i przypomina, że Kostecki podejmował już próby samobójcze w 2015 roku. Tymczasem dzisiejsza "Rzeczpospolita" dotarła do informacji, że Kostecki miał wielu wrogów w grupach przestępczych i zatargi przenosiły się na teren zakładów karnych, w których odsiadywał wyroki (tutaj znajdziesz więcej na ten temat - kliknij). Z kolei tvp.info dotarł do zeznań, jakie Kostecki złożył w sprawie brutalnego porwania i pobicia mieszkańca Stalowej Woli przez trzech bandytów, którzy chcieli wymusić na nim oddanie 40 tys. zł. Kostecki zeznał, że zaatakowany mężczyzna chciał pożyczyć od niego 30 tys. zł, a jednym z gangsterów był Tomasz G. Kostecki miał zeznawać w tej sprawie i właśnie dlatego w czerwcu przeniesiono go z Rzeszowa do aresztu w Warszawie-Białołęce. Zaplanowaną na 1 lipca rozprawę odroczono, bo nie stawił się na nią adwokat Tomasza G., a ten nie zgodził się na proces bez obrońcy. Drugi termin wyznaczono na 14 sierpnia. Dwa tygodnie wcześniej Kostecki został znaleziony martwy. Kiedy doszło do jego śmierci, w tym samym areszcie przebywał Tomasz G. Pełnomocnicy rodziny zmarłego mecenasi Roman Giertych oraz Jacek Dubois wydali oświadczenie, w którym napisali, że "Kostecki nie chciał zostać przetransportowany do Warszawy, gdzie miał zeznawać w innej sprawie i czuł się w Areszcie Śledczym w Białołęce zagrożony". Dodali także, że był świadkiem, od którego zeznań zaczęło się śledztwo w sprawie domu publicznego, w którym grupa przestępcza nagrywała powszechnie znane osoby. W środę mec. Giertych napisał na Twitterze, że adwokaci rodziny zmarłego zwrócili się do prokuratury z szeregiem wniosków m.in. o zbadanie przez biegłych, czy odebranie sobie życia w sposób, jaki rzekomo miał zrobić to Kostecki, jest w ogóle możliwe. MZ