Tuż przed końcem przedostatniego starcia popularny "Cygan" posłał rywala na deski, ale arbiter ringowy wolno policzył do sześciu i ku osłupieniu wszystkich... uznał, że nokaut był nieważny! Jakby tego było mało, zamroczony Kameruńczyk nie miał siły się podnieść i walkę wznowił dopiero po minutowej przerwie! "Sędzia zaczął liczyć naprawdę bardzo długo. Doliczył do sześciu chyba w piętnaście sekund. Tuż po walce byłem rozgoryczony i miałem różne myśli. W życiu czegoś takiego nie widziałem" - przyznał mocno zdziwiony zachowaniem sędziego Kostecki, który drugi szok przeżył po werdykcie jurorów orzekających remis... "Byłem przekonany, że wygrałem, a kiedy zauważyłem, że sędzia podniósł do góry także rękę tego Donfacka... byłem zdruzgotany. Czuję się oszukany. Dobrze, że mój promotor i trener Łapin mnie uspokoili, wytłumaczyli, że to nie koniec świata" - podkreślił polski pięściarz. "Jestem w boksie już od wielu lat, ale nawet nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Czemu on zaczął liczyć, a potem przerwał i powiedział, że nie ma nokautu? Sędzia ringowy przyszedł później do nas, przeprosił i przyznał, że popełnił błąd, ale co z tego? Kiedy wróciliśmy do szatni nie było nikogo, kto by się nie śmiał z sędziów - dodał Fiodor Łapin, szkoleniowiec "Cygana".