Dariusz Michalczewski i Andrzej Gołota swego czasu bardzo mocno się podszczypywali. Jest takie bardzo popularne nagranie, które wciąż można odnaleźć w internecie, sprzed kilkunastu lat, na którym mamy krótką wymianę zdań. Gołota opowiada, jak to z jego wiedzy nie może dojść do pojedynku Michalczewskiego z Royem Jonesem juniorem, a następnie zaznaczając, że Amerykanin poszedł do wagi ciężkiej, zaczął formułować wyzwanie pod adresem rodaka. Michalczewski o Gołocie: Najszybszy w górach, najszybszy na "setkę", ale... - Dlaczego Michalczewski nie miałby spróbować? Mnie jest bardzo niewygodnie proponować mu walkę, bo jestem cięższy i nie chciałbym zrobić mu krzywdy, ale pan Michalczewski mógłby ewentualnie wyjść z taką propozycją, gdyby chciał zarobić pieniążki - mówił Gołota. Gdy dziennikarz dopytał, czy przyjąłby taką propozycję, od razu odparł: - Kiedy tylko chcesz. W każdym miejscu na kuli ziemskiej, nawet na Kamczatce - wypalił "Andrew" na gorąco po jednym ze swoich pojedynków. Tak się złożyło, że gościem studia bokserskiego był "Tygrys" Michalczewski. Zapytany, czy byłby skłonny walczyć z Gołotą na tym półwyspie w azjatyckiej części Federacji Rosyjskiej, czy jednak woli starcie z Jonesem jr., odpłacił się pięknym za nadobne. - Myślę, że tu nawet nie ma dwóch zdań. Andrzej musiałby najpierw wyboksować się na jakąś listę światową, bo ja nie boksuję z 20. czy 30. zawodnikiem z listy, tylko z pięściarzami top, jak Gonzalez, już nawet nie mówiąc o Royu Jonesie. Andrzej komplikuje sobie całe życie, ale taki jest Andrzej. Nie mam słów, żeby to w ogóle komentować - odgryzł się były wieloletni mistrz świata kategorii półciężkiej. W świadomości niektórych kibiców pozostają tylko te anse, a prawda wygląda zupełnie inaczej. Przynajmniej ze strony Michalczewskiego, co wyraźnie zostało zaznaczone w ostatnim wywiadzie dla Interii. Rówieśnik Gołoty powiedział wprost, jak to ma w zwyczaju, co sądzi o pewnych walorach rodaka w jego najlepszych latach. I są to bardzo korzystne słowa dla mieszkającego w Chicago pięściarza. - Andrzej był pod tym względem najlepszy. Był najszybszy w górach, najszybszy na "setkę". Warunki, fizyczność... Był nieprzeciętnie sprawny, w co nie graliśmy, to górował - powiedział "Tygrys", który doczekał się miana superczempiona federacji WBO. Aby być w pełni uczciwym, nadmienił też o tej słabości, która Gołota nigdy nie pozwoliła zostać mistrzem świata wszechwag. A czterokrotnie stawał przed taką szansą i dwa razy był bardzo blisko, aby zapisać się w historii złotymi zgłoskami. Gdańszczanin wspomniał też o jeszcze dawniejszych czasach, z okresu amatorskiego i juniorskiego, gdy obaj spotykali się na zgrupowaniach. To wówczas obserwowali się z bliska, obcowali na co dzień i mogli na swój temat wyrobić sobie jak najbardziej wiarygodne zdanie. - Pamiętam Andrzejka, jak zawsze chodził swoimi drogami, gdzieś tam wymykał na obozach, a wszyscy przymykali na to oko. Więc to wszystko mogło narastać. A jeśli nie przepracujesz solidnie, nie na 99 procent, ale na 100 procent, to wtedy też masz słabą głowę. Wiem to sam po sobie. Wystarczy, że będziesz chodził spać zbyt późno lub kręcił się poza treningami nie wiadomo z kim, to później przychodzi moment zapłaty. Siedzisz w szatni, robisz rachunek sumienia i zaczyna cię usztywniać, bo dochodzi do ciebie, że sam przed sobą nie byłeś uczciwy - stwierdził Michalczewski.