Artur Gac, Interia: Jak zapatrujesz się na to, co wydarzyło się w oktagonie pomiędzy Tomaszem Adamkiem, a Mamedem Chalidowem? Dariusz Michalczewski, były mistrz świata w boksie: - Powiem ci szczerze, że sam tej walki nie oglądałem, ale słyszałem głosy krytyki. Ale posłuchaj, jest popyt i ludzie, którzy chcą to oglądać, to dochodzi do takich rzeczy. A jak długo to jeszcze potrwa? Tego nie wiem. Ludzie kupują na takie wydarzenia bilety, płatne dostępy do telewizji... Sam tej walki jeszcze nie zdążyłem obejrzeć, bo na żywo nie zamierzałem śledzić. Ja na takie imprezy nie wykupuję dodatkowych dostępów, a też nie chciało mi się na to przyjechać. Nie oceniam tutaj, czy jest to złe, jednak dla mnie nie jest to na tyle interesujące. Nie interesuję się takimi rzeczami. Skoro nie widziałeś, to o przebieg nie będę cię pytał. - Z tego tylko, co słyszałem od moich znajomych-fachowców, to podobno Chalidow wygrywał na punkty, a Adamek za bardzo się nie ruszał i ich zdaniem wyglądało to niespektakularnie. Dochodzimy do meritum. Przecież nie ma cudów, by przeszło 47-latek, po ponad pięcioletniej nieaktywności... - To jest niemożliwe, po prostu niemożliwe. Tomkowi może się wydawało, że stać go na nie wiadomo co. Okay, Mamed jest trochę młodszy, ale przecież on nie jest pięściarzem. Myślę, że następnym razem Tomek będzie się zastanawiał, czy jeszcze warto podjąć się jakiegoś konkretniejszego rywala. No chyba, że miałby się zgodzić na jakiegoś freak-fightera. Następną walkę ma właśnie stoczyć, w myśl zawartego kontraktu, na gali z tej serii. - I kogo mają mu tam dać? W tej chwili nie mam wiedzy. - To już będzie kabaret do potęgi entej. Jeśli on rzeczywiście miałby teraz zmierzyć się z jakimś freak-fighterem, który rękawice może nosił kiedyś, gdy był małym chłopcem, to już naprawdę całkowicie rozmieniłby się na drobne. Bo z Mamedem, wielkim wojownikiem, jeszcze wszystko rozumiem, jako "dziadek" pokazał, że jest w stanie wygrać z facetem, który cały czas startuje. Mało mi się już to mieściło w głowie, ale dobra, to jeszcze się obroniło. A tak już całkowicie pokazałby, że robi to wyłącznie dla kasy. Oby Tomasz, co zresztą sam sugerował, miał jednak rywala z konkretniejszym nazwiskiem. - Ale co to znaczy konkretniejsze nazwisko? Ktoś, kto przynajmniej otarł się o sporty walki. - Czyli kto? Najman? Dziś nazwiska takich osób się sprzedają. Powtórzę, z Mamedem jeszcze przymykam oko, bo zmierzył się z trochę młodszym wojownikiem. Na pewno szkoda, że walka zakończyła się przez kontuzję Chalidowa, bo to zawsze niefortunny scenariusz. Ale jeśli Tomek weźmie teraz walkę z jakimś... Moim zdaniem nie może to być mniejsze nazwisko od Mameda Chalidowa. A powiedz proszę z perspektywy prawie 56-latka, wszak niedawno mi wyznałeś, że ten rok jest absolutnie ostatnim, gdybyś miał przystać na pokazową walkę z legendarnym 55-letnim Royem Jonesem juniorem... - ...Od razu wejdę ci w słowo. Tu wyłącznie chodziłoby o Roya Jonesa i typową z nim pokazówkę dla popularyzacji boksu. Ale wiesz co? Dzisiaj powiem ci, że ja już po prostu chyba nie zgodzę się na tę walkę, nawet gdyby już była o krok od finalizacji. Widzę już po sobie, że to jest nie do nadrobienia. Adamek ma prawie 48 i już tak słabo to u niego wyglądało, a ja jestem od niego starszy o osiem lat. Owszem, powiedziałem ci, że za 10 mln euro wyjdę z Royem Jonesem, ale teraz widzę, gdy bardziej wziąłem się za trening i trochę poboksowałem, że choć wychodzi mi to coraz lepiej, to nie ma nic wspólnego z walką w ringu. Ja wiem, że to może byłoby show w tym stylu, jak Roy zrobił to z Mikiem Tysonem i nikt nikomu nie wyrządził krzywdy... Ale wrócę do myśli, do której zmierzałem w poprzednim pytaniu. Cudów nie ma, Tomek miał tak betonowe nogi, że nie był w stanie zrobić nimi żadnej przewagi. Zostało mu bazowanie na ogromnej rutynie. I ty pewnie tym bardziej teraz to widzisz, gdy mocniej zacząłeś trenować. - Nie ma cudów, absolutnie. Możesz sobie poskakać na skakance jedną rundę, dwie, może trzy oraz fajnie i spektakularnie poboksować na worku, ale też nie więcej niż trzy rundy. Pociąg już odjechał. A w moim wieku to już zupełnie, choć ciągle trochę robię, choćby 4-5 razy w tygodniu gram w tenisa, dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię, raz w tygodniu sobie poboksuję, ale widzę, że przychodzi mi to coraz trudniej. A propos tenisa. Oglądałem fragment transmisji twojego niedawnego charytatywnego meczu z Arturem Szpilką. Ewidentnie widać było, że doceniłeś to, jaką przeszedł przemianę i że stał się zupełnie innym człowiekiem. - Teraz to bardzo fajny i sympatyczny chłopak, z pokorą i respektem. Zrozumiał wiele spraw, zawsze lepiej późno niż wcale. Szkoda tylko, że tak późno, bo może by został mistrzem świata w boksie, choć chyba niespecjalnie miał do tego predyspozycje. Super, że poszedł po rozum do głowy i zobaczył, że można postępować inaczej. Jestem z tego dumny, bo sądzę, że też dorzuciłem do tego swoje trzy grosze. Ostatecznie zrozumiał to, co wieloletni mistrz powiedział. Rozmawiał: Artur Gac