Umówimy się, takie trofeum, jak to sygnowane organizacją European Boxing Union, w dodatku w wersji silver, samo w sobie nie ma żadnej większej wartości. Natomiast generalnie ma spore znaczenie, bo w boksie zawodowym między innymi na tym polega pokonywanie kolejnych szczebli, że najpierw "zalicza się" mniej istotne pasy, by w końcu zasłużyć na szansę walki o ten najbardziej prestiżowy. Draka jak po walce Gołoty z Bowe'em. Zadyma w Wiedniu, grupa kibiców zaatakowała boksera Konfrontacja obu pięściarzy odbyła się w kategorii półciężkiej, gdzie ciosy zawodników już sporo ważą. Zdecydowanym faworytem był promowany przez gospodarzy Mansur Elsajew, który przed tym pojedynkiem miał na koncie 18 zwycięstw i ani jednej porażki. W dodatku imponował współczynnikiem wygranych odniesionymi przed czasem (16.). Tym razem jednak urodzony w Groznym Elsajew mocno przejechał się w starciu z zawodnikiem, który miał być dla niego łatwym łupem, czyli pochodzącym z Hawany na Kubie Lamelą (dotąd 7 zwycięstw i 3 porażki). Tymczasem skazywany na pożarcie przyjezdny, mimo trudnego początku, sprawił ogromną sensację. Elsajew znalazł się w gigantycznych tarapatach już w 11. rundzie, gdy dwukrotnie lądował na deskach. Przyjął wiele mocnych ciosów, walczył już tylko o przetrwanie i nie miałby prawa protestować, gdyby sędzia chcąc chronić jego zdrowie wkroczył do akcji. Ale co się odwlecze... Dzieła zniszczenia Lamela dopełnił kilka sekund po rozpoczęciu ostatniej, 12. rundy. Jednym z pierwszych ciosów ciężko rzucił na ring Elsajewa, który padł jak długi, a sędzia od razu zakończył walkę. Nokaut w walce Polaka. Niesłychane, co stało się zaraz po pojedynku Reprezentant Hiszpanii zaczął prezentować osobliwy, dość prowokacyjny taniec radości, a po kilkunastu sekundach zaczęły rozgrywać się sceny, które polskim kibicom od razu mogą przywołać wspomnienia z legendarnego pierwszego starcia Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowe'em. Tuż po tym, jak Polak ciosem poniżej pasa przegrał przez dyskwalifikację, do ringu wbiegła ekipa Amerykanina i rozpoczęła się regularna bijatyka. A celem ataku był głównie Gołota, który między innymi otrzymał cios w głowę krótkofalówką lub dużym telefonem, co doprowadziło do rozcięcia skóry. Atmosfera z ringu przeniosła się na trybuny, gdzie wybuchła potężna zadyma, a dodatkowe posiłki policji pilnie były wzywane do słynnej "mekki boksu" na Manhattanie, by zapanować nad rozróbami. W Wiedniu dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce między linami. Rozpoczął jeden prowodyr, który zaatakował Lamela, a za nim ruszyło kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu mężczyzn. Tak zaczęła się ostra bijatyka i przepychanki w ringu. Sytuacji dłuższą chwilę nie udawało się opanować. Były rywal Andrzeja Gołoty zupełnie oszalał. Nie do wiary, co Riddick Bowe ogłosił światu W relacji na hiszpańskim portalu espabox.com czytamy przyznanie, że gest Lamela istotnie mógł być odebrany prowokacyjnie.