Green ma 38 lat, a z 35 zawodowych walk wygrał 31. Przegrał cztery, w tym ostatnią, ze znanym Amerykaninem Antonio Tarverem. W specjalnym wywiadzie pięściarz z Perth opowiada o sportowych początkach, pasjach, rodzinie, ocenia polskich bokserów i zdradza, gdzie spędza wakacje z rodziną. Co pan wie o Polsce? Danny Green: Stolicą jest Warszawa, a Polacy z natury są bardzo silni. Wasi pięściarze, którzy zdecydowali się na występy na zagranicznych ringach, pokazali już, że są przygotowani do wielkich wyzwań i wystarczająco twardzi. Australijscy kibice znają polskich bokserów, poza Włodarczykiem i Andrzejem Fonfarą, który z panem sparował? - Oczywiście, nazwiska Gołoty i Adamka nie są im obce. Obaj są bardzo dobrymi zawodnikami i zawsze chętnie ich oglądam w telewizji. Zwłaszcza Adamka, który jest bojowym facetem i z wielkim sercem do tego sportu. A kto jest lepszy Włodarczyk czy Fonfara, z którym już się pan zmierzył? - Nie można ich porównywać, Włodarczyk jest doświadczonym bokserem i już swoje przeżył. Z kolei Fonfara to młodzieniec, który jednak pnie się po szczeblach kariery. Ciężko pracuje i już jest w dziesiątce najlepszych na świecie w kategorii junior ciężkiej. Ale mistrzem WBC jest Włodarczyk. Zapewne oglądał pan walki Krzysztofa. W której pokazał najlepszy boks? - Zdecydowanie w pierwszym, wygranym pojedynku z Amerykaninem Steve'em Cunninghamem, gdy zdobywał tytuł IBF, oraz w rewanżowej konfrontacji z Włochem Giacobbe Fragomenim. Wtedy sięgnął po pas WBC. Dlaczego zaczął pan przygodę z pięściarstwem dopiero w wieku 18 lat? - Późno trafiłem do grona amatorów, bowiem w Perth, gdzie mieszkam, nie ma zbyt wielu sal treningowych. Jakie sporty wcześniej pan uprawiał? - Przede wszystkim grałem w futbol na zasadach australijskich. Poza tym uwielbiam surfing. Niestety, moi znajomi twierdzą, że pływające w tutejszych wodach rekiny są lepsze ode mnie... Poza tym uwielbiam grać w tenisa stołowego i w wolnym czasie rozgrywałem mecze z Andrzejem Fonfarą. Do konfrontacji z Włodarczykiem szykował się pan nie w Perth, a oddalonym aż o 3300 km Sydney. Czemu tak daleko? - To był obóz treningowy, na którym potrzebowałem spokoju aby jak najlepiej przygotować się do walki. Miałem wszystko, czego potrzeba zawodowemu bokserowi. Przemieszcza się pan własnym samolotem? - Nie, tak dobrze nie jest. Ale mój przyjaciel ma samolot i jestem dość szczęśliwy, kiedy mogę z nim podróżować. Największa pasja Danny'ego Greena? - Wspominałem o surfingu. To moja największa pasja, z którą zetknąłem się przed 25 laty. W życiu codziennym najważniejsze są dla mnie dzieci - córka i syn. Ilu fanów przyjdzie obejrzeć pana w akcji 30 listopada? - Na trybunach będzie 5,5 tysiąca, a setki tysięcy zasiądą przed telewizorami w domach lub rozmaitych knajpkach. Najbliższa rodzina kibicuje panu przy ringu? - Tylko żona pojawi się na walce. Dzieci zostają w mieszkaniu. Zdobycie mistrzostwa świata w trzeciej wadze to pana najważniejszy cel? - Pokonanie każdego "urzędującego" czempiona i odebranie mu tytułu - to właśnie do tego dążę. Mam wiele fajnych marzeń dotyczących boksu. Wiem, że Włodarczyk jest wybitnym zawodnikiem i aby go pokonać muszę być absolutnie w najwyższej formie. Ale jestem zdolny pokonać i jego. Największym rozczarowaniem w pana karierze były dwie porażki z Niemcem Marcusem Beyerem? W każdej potyczce miał go pan na deskach minimum raz. - Każda porażka jest rozczarowaniem, a ostatnia, poniesiona z rąk Antonio Tarvera, była szczególnie frustrująca. Jestem dumny z siebie, że znalazłem siłę do powrotu, mam przed sobą wyzwanie i będę zawzięcie dążył do jego zrealizowania. Jako amator odnosił pan sukcesy? - Wygrałem mistrzostwa Oceanii i pojechałem na igrzyska do Sydney w 2000 roku, ale szybko odpadłem. Już jako zawodowiec w pierwszej rundzie znokautowałem słynnego Roya Jonesa Juniora. Aż pięć razy obroniłem mistrzostwo IBO w junior ciężkiej. W 2008 roku, jako mistrz świata WBA w wadze półciężkiej, ogłosił pan rozstanie ze sportem. Co przesądziło o powrocie do boksu? - Czułem, że jeszcze mogę sporo dać z siebie, że mogę zaoferować kibicom fajne walki. Miałem duże pragnienie aby ponownie osiągnąć sukces. Jakie smakołyki pomagają w zdobyciu mistrzowskiej formy? - Uwielbiam kawałki kurczaka z warzywami przyrządzane przez moją mamę. Do tego zimne piwo. Gdzie rodzina Greenów spędza wakacje? - Sześć godzin jazdy od domu jest taka mała wioska rybacka nazywana Kalbarri. Surfing i łowienie ryb - te przyjemności mam zagwarantowane na najwyższym poziomie. Zachody słońca są tam niewiarygodnie cudowne.