Słowami w boksie nikt jeszcze nikogo nie znokautował, więc rewelacje Briggsa trzeba traktować z przymrużeniem oka, choć możliwość odebrania tytułu Polakowi nie na ringu, ale przy zielonym stoliku WBC jest jak najbardziej realna. Zwłaszcza pamiętając, że w narożniku Australijczyka stoi Don King... Australijczyk, podobnie jak Polak związany kontraktem z Don King Production narzeka, że od czasu porażki z Tomkiem jego kariera zatrzymała się w miejscu. Briggs sugeruje jednak, że winę za to ponosi Adamek, który - jego zdaniem - nie chce z nim walczyć.. "Adamek mówi o tym, że 5 sierpnia chce walczyć z Glenem Johnsonem, że chce tego Showtime" - mówił Briggs. "Z tego co ja wiem, Showtime jest zainteresowane naszym rewanżem, ale oczywiście jak dostaną Johnsona i Adamka, to wezmą walkę. Bardzo w to jednak wątpię, bo trudno mi uwierzyć, żeby Showtime chciało się mieszać w spory prawne pomiędzy Kingiem i Polakiem. Wkurza mnie to, bo od czasu jak Adamek został mistrzem WBC, wyzywa na pojedynki każdego boksera na planecie, a przecież ma rewanż ze mną! To niezła wypłata i skoro jest taki pewny zwycięstwa, to dlaczego nie przyjmuje tego pojedynku? Gdybym ja był championem, przyjąłbym obronę tytułu, a potem atakował świat. Ja chcę z nim walczyć, ale jeśli nie będzie innego sposobu ściągnąć go na ring, to zdobędę inny pas - wszystko po to, żeby tylko mieć okazję walki z Polakiem. W październiku 2005 roku podpisałem kontrakt na walkę z nim, od tego czasu Adamek się tylko wymiguje od wyjścia na ring. To najlepiej świadczy o jego intencjach. WBC stoi za mną. Wszystko wskazuje na to, że odbiorą mu tytuł, jeśli nie będzie ze mną walczył przed końcem sierpnia." Tyle wypowiedzi Paula Briggsa, z pewnością inspirowanej przez Dona Kinga, chcącego ze względu na konflikt prawny pokazać polskiego mistrza świata w jak najbardziej niekorzystnym świetle. To już nie raz widzieliśmy, nie jest to żadna nowość w nie znającym reguł postępowania boksie zawodowym, problem jednak w tym, że "rewelacje" Briggsa zostały przekazane przez Anthony Cocksa, liczącego się w amerykańskim światku dziennikarza i przekazane przez jedną z najpopularniejszych stron internetowych w USA. Strony czytanej zarówno przez fanów, jak przez ludzi zawodowo związanych z organizacją walk pięściarskich, decydentów stacji telewizyjnych przynajmniej po części wyrabiających sobie opinię na podstawie tego co czytają. Zwłaszcza jeśli temat dotyczy pięściarza, który jak Tomek jest po drugiej stronie oceanu. I jeszcze jedno - czy rzeczywiście WBC może zabrać Adamkowi tytuł jeśli zamiast z Briggsem będzie walczył w Polsce? Znając - wielokrotnie udowadnianą korzystnymi dla Dona Kinga decyzjami - zażyłość promotora z prezydentem World Boxing Council Jose Sulaimanem, wydawało się, że nie trzeba na to pytanie odpowiadać. Tak było jednak kiedyś, bo zdaniem Tomka Adamka rzeczywistość jest nieco inna. "Briggs nie wie o czym mówi" - komentuje dla INTERIA.PL sprawę Tomasz Adamek. Po pierwsze WBC dało nam zgodę na walkę w Polsce, zaznaczając tylko, że muszę się dogadać z Briggsem, co do terminu rewanżu do połowy lipca, a nasza walka musi się odbyć przed 15 października tego roku. Kontrakt na walkę z Briggsem też już ostatnim razem podpisałem, a brakuje na kartce papieru tylko autografu Kinga. Do tego ostatniego chyba znowu się wybiorę pod koniec tygodnia, bo znowu chce się dogadać. Tak więc - spokojnie, panie Briggs!" Przemek Garczarczyk