Po efektownym zwycięstwie nad Arturem Szpilką Łukasz Różański na kolejną walkę musiał czekać prawie dwa lata, bowiem cały czas rozgrywał się temat organizacji starcia o pas WBC wagi brigder. Promotor Andrzej Wasilewski wykazał się niezwykłym kunsztem i sprowadził wydarzenie do Polski. Naturalnym przeciwnikiem dla rzeszowiaka okazał się równie niepokonany Alen Babić. - To musi być dobra i trudna walka. Będę bardzo zły, jeżeli byłaby to dla mnie łatwa walka i Łukasz nie stawi oporu. Chcę 12 krwawych rund. Ktoś z nas musi skończyć znokautowany i nieprzytomny. Kibice muszą mieć show - przekonywał z kolei przed starciem Chorwat. Co za nokaut Polaka. Czas na walkę o pas mistrza świata Już przy wejściu zaszło małe nieporozumienie. Alen Babić nieco się spóźnił, lecz na szczęście w ostatniej chwili pojawił się przy wejściu. Polak z kolei miał bardzo huczne wejście na ring. Różańskiego wyprowadził raper "Nizoł", który zagrzał publiczność. Starcie zakontraktowano na 12 rund po trzy minuty. Mało kto się spodziewał jednak, że bój może potrwać cały dystans. Widać było od pierwszych sekund, że obaj chcą iść na żywioł. Panowie prezentowali bardzo nerwowy styl boksowania. Jeden i drugi trafiał mocnymi ciosami na szczękę, to była prawdziwa wojna. Po minucie Polak dopiął swego i trafił chwiejącego się Chorwata, który przyklęknął, a sędzia zaczął go liczyć. Rzeszowianin nie odpuszczał i cały czas ostro atakował "Dzikusa". Koniec końców Różański zasypał Babicia gradem ciosów, a sędzia przerwał walkę.