- Nie ukrywam, że Julka Szeremeta jest w wysokiej formie. Na ostatnim zgrupowaniu w Wałczu na sparingach wyglądała wyśmienicie. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takiej formie. Sparowała z dziewczynami z czterech, a nawet pięciu wyższych kategorii wagowych, bo po prostu już nie miała z kim sparować. Dlatego musiała toczyć treningowe walki z dziewczynami z kategorii 75 kg. Pomimo, że sama waży 57 kg, to i tak te sparingi wygrywała. Nie wiem, czy tak trafiła z formą, ale wygląda bardzo dobrze - mówił mi w połowie lutego trener kobiecej reprezentacji Tomasz Dylak. Popis Julii Szeremety. Wicemistrzyni olimpijska wypunktowała Amerykankę Słuchanie tych słów było niesamowite. I od razu uspokoiło wszystkich tych, którzy mogli podejrzewać, że spektakularny sukces na igrzyskach olimpijskich nieco uśpi dalsze ambicje reprezentantki klubu Paco Lublin. Nic bardziej mylnego, po zawirowaniach związanych ze zmianą federacji przez Polski Związek Bokserski, co spowodowało absencję Polaków na marcowych MŚ pod egidą IBA, Szeremeta znów odzyskała wielki głód, a "delikatny problem motywacyjny" poszedł w niepamięć. Prestiżowy start w Brazylii w zawodach rangi Pucharu Świata to dla gwiazdy naszego boksu olimpijskiego ważny sprawdzian formy. Gdy Polka wchodziła do ringu do pojedynku z Alyssą Mendozą, była już zbudowana wcześniejszymi występami "biało-czerwonych". Na sześć walk, aż pięć w Foz do Iguacu zakończyło się wygranymi koleżanek i kolegów z kadry, którzy tym samym zapewnili sobie co najmniej brązowe medale. Ostateczna decyzja, Julia Szeremeta i spółka bez medalu MŚ. Znamy szczegóły Polka pierwsza weszła do ringu i, jak to ma w zwyczaju, uczyniła to tanecznym krokiem, meldując się w biało-czerwonym trykocie w czerwonym narożniku. Sam pojedynek rozpoczęła bardzo pewnie. Szybka, stojąca nisko na nogach, od początku boksowała bardzo sprytnie, demonstrując dużo uników, a gdy była okazja, lokowała świetne kontry z prawej ręki. Groźna była także w dystansujących uderzeniach, na odchyleniu ciała, z lewej ręki. Rywalka dążyła do bliskiego dystansu, w którym widziała dla siebie szansę i w drugiej połowie pierwszej odsłony miała swoje momenty. Refleks kilka razy nieco zawiódł naszą pięściarkę, pojedyncze ciosy rywalki nie wyrządzały jej krzywdy, ale Mendoza dawały argumenty sędziom punktowym. Tę odsłonę nasza zawodniczka wygrała "tylko" 3:2. Szeremeta napoczęła Mendozę, a potem jej odjechała. Werdykt jednogłośny W takim samym stosunku podopieczna trenera Dylaka rozprawiła się z Mendozą w ostatniej rundzie. Reprezentantka USA wiedziała już, że musi bardziej zaryzykować, ale to była woda na młyn dla naszej gwiazdy. Doskakiwała, szukając szans w szybkim doskoku z ciosami, ale rzadko za pojedynczym uderzeniem do celu dochodziły kolejne. Z kolei Polka parokrotnie przetestowała choćby tułów przeciwniczki. Raz wyraźniej, tzw. długim dyszlem, Mendoza doprowadziła cios do jej głowy, ale to było za mało. Pod sam koniec Szeremeta potknęła się i przykucnęła na macie, ale sędzia słusznie zinterpretował sytuację i nie przystąpił do liczenia. Jednogłośna decyzja piątki sędziów na korzyść Julii Szeremety (trzykrotnie 30:27 i dwukrotnie 29:28) była jedynym, słusznym werdyktem. W ringu tego dnia pojawił się także Nikolas Pawlik, który zmierzył się z Mirarzizbekiem Mirzakhalilovem z Uzbekistanu. Niestety, 19-latek nie poszedł w ślad za naszą wicemistrzynią olimpijską i przegrał swoją walkę przez jednogłośną decyzję sędziów (trzykrotnie 30:26 i dwukrotnie 30:27). Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl