Od czerwca 2017 roku wszystko rozwijają się w sposób planowy i harmonijny. Tony Yoka, rok po igrzyskach olimpijskich w Brazylii, które skończył ze złotym medalem olimpijskim, rozpoczął karierę zawodową. Mierzący 201 cm wzrostu Francuz, ogólnie mający świetne warunki fizyczne, pokonywał kolejnych rywali. I passa trwała w najlepsze, a Yoka znajdował się już o jeden krok od pojedynku mistrzowskiego. Mający świetne notowania pięściarz kategorii ciężkiej z nieskalanym bilansem 11 zwycięskich walk przystąpił do konfrontacji z Martinem Bakole, a starcie miało być gruntownym egzaminem. Tony Yoka ratuje karierę. Misja skazana na sukces czy porażkę? Imane Khelif przeżyła koszmar. Rozpłakała się na wizji, zaczęła mówić o matce Pięściarz z Kongo wciąż nie był w pełni doceniany, a przecież na rozkładzie miał coraz lepszych zawodników. Niewielu też wyciągało wnioski z tego, co uczynił w 2019 roku w Katowicach, gdzie sprał na kwaśne jabłko Mariusza Wacha. Tego samego, który do tej pory słynął z tytanowej szczęki, powalić miały go tylko uderzenia kijem bejsbolowym, a Bakole miał Polaka na widelcu. Olbrzym z Małopolski prawdopodobnie nie padł tylko dlatego, że z odsieczą przybył mu sędzia ringowy, Robert Gortat, przerywając starcie do jednej bramki. Faworyzowany Yoka przekonał się o potencjale rywale z Afryki, przegrywając z nim na punkty po emocjonującym starciu. I od tego momentu wszystko zaczęło się psuć, a Francuz przegrał dwie kolejne potyczki, również na kartach sędziów. Najpierw pokonał go Carlos Takam, a następnie Ryad Merhy. Gorąco po walce Tomasza Adamka. "To nie miało prawa się wydarzyć". Raubo demaskuje "Górala" I w przeciągu półtora roku mistrz olimpijski z 2016 roku, z pięściarza przymierzanego do mistrzowskiego pasa, został zdegradowany do miana zawodnika, który przestał się liczyć w grze o poważną stawkę. Yoka podjął jednak próbę, zapewne pierwszą i ostatnią, odbudowania swojej kariery. Ale aby móc to zrobić, musiał zrozumieć, że trzeba cofnąć się nie o jeden, a o kilka kroków. Pod koniec lipca odprawił z kwitkiem słabego Amine Boucettę, a teraz - po krótkim odstępie czasu - "pożarł" Lamaha Griggsa. Brytyjczyka, który do tej potyczki przystępował z bilansem 3 zwycięstw, 7 porażek i 1 remisu. Naturalnie Yoka nie upadł tak nisko, aby przegrywać z pięściarzami tego pokroju. Dojmujące jest jednak to, że pięściarz, który już miał wejść na największe teatry świata, dziś odbudowuje karierę w sali widowiskowej w kompleksie centrum handlowego w Swindon w Anglii. W walce zakontraktowanej na 6 rund, Yoka pokonał swojego oponenta w drugiej odsłonie. W pewnej chwili zaczął rzucać ciosami w różnych płaszczyznach, najpierw kombinacją prawy-lewy nisko na tułów, a następnie obijał górę opartego o liny Griggsa. Gdy w końcu wystrzelił prawym hakiem, który doszedł celu, pozostający blisko sędzia ringowy raptownie wkroczył i przerwał pojedynek. To zwycięstwo naturalnie niewiele pokazało na temat potencjały Yoki, ale takie starcia służą teraz temu, by były wielki talent odbudował się w warstwie mentalnej.