38-letniego Jacka Culcaya doskonale pamiętają polscy kibice boksu, a pamięcią wystarczy sięgnąć do 2017 roku. Wówczas w hali Prudential Center w Newarku naprzeciwko urodzonego w Ekwadorze, a reprezentującego Niemcy pięściarza, stanął Maciej Sulęcki. I ta noc należała do naszego pięściarza, "Striczu" był wówczas na fali wznoszącej i odniósł najcenniejsze zwycięstwo w karierze. Pięściarz z Warszawy, będący wówczas zawodnikiem niepokonanym, wygrał z mistrzem świata w boksie olimpijskim (Mediolan 2009 rok) jednogłośnie na punkty. Wielka batalia w ringu. Rosjanin mistrzem świata, nokaut w 11. rundzie Jak potoczyły się dalsze losy obu zawodników? Maciej Sulęcki, szukając zarobku, w grudniu zeszłego roku wystąpił na gali freak fightowej, gdzie przegrał w pojedynku na zmiennych zasadach (boks mieszał się co runda z K-1) z reprezentantem MMA Normanem Parke'em, a Culcay stanął właśnie do walki o mistrzostwo świata jednej z poważanych federacji w boksie zawodowym. Do starcia o pas doszło w Turning Stone Resort & Casino w Weronie, w stanie Nowy Jork. Obaj pięściarze, zarówno Culcay jak i Murtazalijew, dali znakomite widowisko. Obaj nie mieli nic do stracenia, zdając sobie sprawę, że w karierze jednego z nich taka szansa może się już nie powtórzyć. Choć tu warto zaznaczyć, że w tym sporcie nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli za danym pięściarzem stoi wprawny promotor. Adamek "sprowadzony do parteru". Zbigniew Raubo: Najwyżej Tomek powie, że wcześniej sobie chlapnąłem Zawodnicy zostawili w ringu mnóstwo zdrowia, raz po raz wchodząc w tyleż emocjonujące, co niebezpieczne wymiany. Taki przebieg pojedynku sprawiał, że do najłatwiejszych nie należała robota sędziów punktowych, bo w niektórych odsłonach trudno było z jednoznacznym przekonaniem wskazać, któremu z pięściarzy należało się jednopunktowe zwycięstwo. W decydującej akcji Rosjanin "złapał" Niemca, który nigdy wcześniej nie przegrał przed czasem, serią uderzeń z obu rąk. Culcay już ledwo stał na nogach, ale przez dłuższy czas dzielnie znosił ciosy przeciwnika. W końcu jednak kumulacja zrobiła swoje, a najbardziej naruszył go lewy sierpowy. Po zainkasowaniu kolejnych razów Niemiec padł w narożniku ringu. Z wielkim trudem wstał, ale nie był w stanie kontynuować walki, a po chwili zatoczył się na sędziego ringowego. Ten mógł podjąć tylko jedną decyzję - ogłosić koniec walki!