33-letni Kownacki wydawał się być bliski powrotowi na ring miesiąc temu, gdy znienacka pojawiła się wiadomość. I to nie byle gdzie, bo na stronie branżowego portalu statystycznego boxrec.com. Tym bardziej można było zaufać, że zapadły wiążące decyzje i Polak wyjdzie do ringu po trzech porażkach z rzędu, kolejno z Robertem Heleniusem (dwukrotnie) oraz Alim Erenem Demirezenem. "Babyface" miał zaboksować 25 lutego w Minneapolis, a jako rywala anonsowano 41-letniego Devina Vargasa (22-8, 9 KO), byłego olimpijczyka. Ostatecznie sam pięściarz z Konarzyc pod Łomżą, a wychowany na Brooklynie, wszystko zdementował. Adam Kownacki z wymownym wpisem. Jest ruch menedżera Polaka CZYTAJ TAKŻE: Adam Kownacki zmienia zdanie. "Mogłem wziąć walkę z Anthonym Joshuą" - Nie chcę też przesadnie się żalić i oczerniać menedżera. Taki jest ten biznes i generalnie sport, więc trzeba to zaakceptować. Jednak po prostu chciałbym wiedzieć, na czym stoję, bo jakby nie było mam też oferty z Polski. Potrzebuję wiedzieć, co mam zrobić ze swoim życiem. W takim momencie wręcz odechciewa się uprawiać ten sport - mówił Kownacki w wywiadzie dla Interii. W zasadzie nawet podczas rozmowy Polak miotał się w rozterkach, którą drogą pójść, zniesmaczony tym, jak szybko dla wielu osób przestał być ważny i wylądował, jakkolwiek zabrzmi to brutalnie, na peryferiach wielkiego boksu. Nowy wpis Kownackiego daje nadzieję, że przedłużające się zakulisowe rozgrywki, które ciągle nie wyznaczyły mu konkretnej daty powrotu na ring, jeszcze nie odwiodły go od podjęcia ostatecznej próby zawojowania ringów. - Wszyscy oceniają, więc rób co chcesz - napisał Kownacki na Facebooku, ale istotniejsze było to, co skrył za hasztagiem. - Jeszcze nie skończyłem - zawyrokował. Kownacki żalił się także na postawę swojego wieloletniego menedżera, Keitha Connolly'ego. Dżentelmen reprezentujący interesy naszego pięściarza teraz także opublikował w social mediach materiał, który został podany dalej przez samego zawodnika. - Wkrótce ogłoszenie dotyczące powrotu latem tego wielkiego faceta - napisał niedawny "menedżer roku". Pozostaje wierzyć, że Polak po raz kolejny nie obejdzie się smakiem, a jego irytacja nie wzrośnie do monstrualnych rozmiarów.