Dla Roberta Parzęczewskiego występ na gali Dzierżoniów Boxing Night był pierwszą próbą sił w tym roku, a konfrontacja z Valentinem w kategorii półciężkiej miała status walki wieczoru. Od czasu wspomnianej na wstępie porażki z Chusanowem, bardzo trudnej do "przełknięcia" pod względem mentalnym, noszący pseudonim ringowy "Arab" pokonał sześciu kolejnych rywalki. Aż przyszedł czas na zawodnika, którego bilans walk nie rzuca na kolana, ale Słowak zdążył dać się poznać jako pięściarz twardy, który na pewno nie jest "kelnerem". Prawy sierpowy "zdetonowany" na głowie Słowaka. Efektowny nokaut Parzęczewskiego I faktycznie Parzęczewski musiał mieć się na baczności, bo Valentin "szukał" ciosów z prawej ręki, jednak Polak także bardzo pozytywnie wszedł w ten pojedynek. Był zawodnikiem aktywnym i skutecznym, a przewagę dawała mu lepsza mobilność między linami. Robert Parzęczewski: Kiedyś walczyłem za darmo i jeszcze opłacałem przeciwników Spektakularny koniec walki wieczoru nastąpił w piątej rundzie. Częstochowianin, niczym chirurg, badał przeciwnika w półdystansie, aż w pewnym momencie odpalił prawdziwą "bombę", prawy sierpowy, który zdetonował na odsłoniętej głowie i wyrwał z butów swojego oponenta. Zachowując wszelkie proporcje, przypomniała się walka Anthony'ego Joshuy z Francisem Ngannou, gdy były zawodnik MMA padł jak rażony piorunem. Tak efektowne zwycięstwo sprawia, iż promotor "Araba" znów może nabrać przekonania, że warto czynić dalsze inwestycje, aby spróbować zbliżyć się do pojedynku o dużą stawkę.