Były mistrz świata wagi ciężkiej "ukradł" kilka rund Adamowi, lecz w przekroju całego pojedynku był na pewno gorszy. Jeśli więc znów chciałby stanąć z Kownackim oko w oko, musi pokonać najpierw kogoś znanego i wysoko notowanego.Mocno bijący mańkut z Kalifornii wróci prawdopodobnie walką na przetarcie w kwietniu z kimś słabszym. Potem miałby podnieść poprzeczkę. Marzy mu się rewanż z Kownackim albo starcie z kimś z absolutnej czołówki.- Wygląda na to, że kolejny pojedynek stoczę w kwietniu. Trwają teraz poszukiwania przeciwnika dla mnie, lecz będę gotowy na każdego. Potem bardzo chciałbym rewanżu z Kownackim. Osobiście się do niego odezwałem, ale wygląda na to, że on w tej chwili nie chce drugiej walki. Daliśmy świetne przedstawienie i liczę na to, że kiedyś znów się spotkamy. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, to po kwietniowym występie chciałbym kogoś w stylu Luisa Ortiza, Jarrella Millera czy Kubrata Pulewa. Czyli każdego, nad kim wygrana dałaby mi szybko kolejną walkę o tytuł mistrza świata - mówi dawny champion International Boxing Federation.- Jeśli dobrze przeanalizujecie mój pojedynek z Adamem, to on wygrał pierwszą połowę walki, a ja drugą. W tego typu zestawieniach potrzebuję dwunastu rund. Gdybym miał dwie więcej, moim zdaniem odwróciłbym losy potyczki na swoją korzyść. Adam to twardy chłopak, jeden z najlepszych bokserów wagi ciężkiej na świecie, ale miał nade mną taką przewagę, że był aktywny, często boksował, a ja wracałem po rocznej przerwie. Niby ciężko trenowałem, ale potrzebowałem kilku rund żeby zdjąć z siebie ringową rdzę. A gdy już złapałem odpowiedni rytm, było za późno na odrobienie strat i wszyscy sędziowie dali sześć rund Adamowi, a mi cztery. Teraz będę już nokautował swoich rywali - zapewnia Martin.