Fiodor Czerkaszyn po raz kolejny wskoczył na ring, aby odbudować swoją pozycję po niespodziewanej porażce z Anauelem Ngamissengue w sierpniu ubiegłego roku. Od tamtej pory urodzony na Ukrainie bokser zawalczył dwukrotnie i dwukrotnie wygrał. Teraz czekało na niego wyzwanie w postaci Sebastiana Papeschi. Argentyńczyk przed walką z mającym polski paszport zawodnikiem legitymował się rekordem 22-4, 8 KO. W przeszłości głównie walki toczył w swojej ojczyźnie i nie mierzył się z nikim znaczącym w świecie boksu. Stawką pojedynku był zwakowany pas WBC International w wadze średniej. Polka znowu dominuje. Pas mistrzyni świata zbliża się wielkimi krokami Pojedynek został zakontraktowany na dziesięć trzyminutowych rund. Od początku można było zauważyć dużą dysproporcję w umiejętnościach obu pięściarzy. Fiodor Czerkaszyn był zdecydowanie szybszym i bardziej ruchliwym zawodnikiem. Od pierwszej do ostatniej rundy narzucił swoje tempo walki i cały czas dyktował warunki pomiędzy linami. Pochodzący z Ukrainy wojownik nie polował na skończenie przed czasem. Mieszał płaszczyzny, trafiając oponenta raz w głowę, a raz na tułów. Argentyńczyk od czasu do czasu starał się zaatakować, ale Czerkaszyn mądrze balansował, trzymał gardę i uciekał poza dystans. Po luźnych i swobodnych dziesięciu rundach sędziowie punktowali jednomyślnie, każde starcie przyznali na korzyść zawodnika grupy KnockOut Promotions, który wygrał ostatecznie 3x 100-90. Na biodrach Czerkaszyna zawisł tym samym pas WBC International w dywizji średniej.