Początek jeszcze zgodnie z oczekiwaniami, lecz obraz potyczki odmienił się w piątej rundzie, kiedy niedoceniany challenger zranił mistrza olimpijskiego z Pekinu swoimi hakami i uderzeniami podbródkowymi. Kibice przecierali oczy ze zdziwienia, a dający walkę życia Truax odrabiał straty z nawiązką. Po ostatnim gongu pierwszy z sędziów wytypował remis 114:114, ale dwaj pozostali opowiedzieli się za 34-latkiem z Minnesoty, punktując 115:112:115 i 116:112. - Dokładnie analizowaliśmy wcześniejsze starcie Jamesa z Badou Jackiem i doszliśmy do wniosku, że on nie lubi, gdy wywiera się na nim duży pressing. Na pewno jest ode mnie lepszym bokserem, więc musiałem się z nim pobić zamiast boksować technicznie - powiedział po wszystkim uradowany Amerykanin. - Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Inna sprawa, że moim zdaniem i tak zasłużyłem na wygraną. Wcześniej miałem problemy z barkiem i być może nieco się pośpieszyłem z tym startem - załamywał z kolei ręce Anglik. Anglik Lee Selby (26-1, 9 KO) jeszcze przed pojedynkiem z Eduardo Ramirezem (20-1-3, 7 KO) wiedział, że nie straci pasa federacji IBF, ponieważ stojący po drugiej stronie barykady Meksykanin dzień wcześniej nie zdołał wykręcić limitu wagi piórkowej. Ale pomimo tego między linami zdecydowanie dominował reprezentant gospodarzy, zwyciężając 116:112, 118:110 i 119:109.