Byrd zarzuca Kingowi złamanie kontraktu oraz świadome oszustwa finansowe, żądając wyrównania strat w wysokości 13 mln dolarów, dodatkowego odszkodowania w wysokości 50 milionów dolarów oraz natychmiastowego zerwania umowy kontraktowej z Don King Promotions (DKP). Na liście domniemanych oszustw znajduje się także wynagrodzenie otrzymanie przez Byrda za walkę z Andrzejem Gołotą... Według dokumentów przedłożonych przez Bursteina Don King i Chris Byrd zawarli w sierpniu 2002 roku kontrakt, że jeśli Byrd zdobędzie tytuł mistrza świata IBF - Byrd wygrał pas 14 grudnia 2002 roku, pokonując Evandera Holyfielda - to DKP będzie odpowiedzialny za organizowanie dwóch walk co 12 miesięcy. Według kontraktu Byrd miał otrzymywać za każdą walkę - bez względu na poziom rywala - 2,5 mln dolarów, choć - jak nadmienia Burstein - King już w sierpniu 2002 powiedział publicznie, że "nie zamierza płacić Byrdowi takich pieniędzy". Z brzmienia kontraktu wynikało więc, iż przed grudniem 2003 roku Byrd powinien mieć już za sobą dwie walki z wypłatą po 2,5 mln USD za każdą z nich, ale DKP nie dopilnowało tego warunku kontraktu. Don King co prawda zaproponował we wrześniu 2003 roku Byrdowi walkę z Fresem Oquendo, ale nie za 2,5 mln, a za milion dolarów. Po długich targach Byrd zgodził się na taką walkę, ale wymusił na Kingu obietnicę, iż ta jednorazowa niższa wypłata nie zmienia ich pierwotnego kontraktu, a po 14 marca 2004 r. (wtedy doszło do walki z Oquendo) King będzie co 6 miesięcy organizował Byrdowi walki w obronie mistrzowskiego tytułu. W styczniu 2004 roku Don King spotkał się z Bursteinem i Byrdem, stwierdzając, iż jego fir ma nie ma wymaganych - adwokat twierdzi, że było to kłamstwo - przez kontrakt 2,5 mln USD na walkę. Byrd, w drodze kolejnego wyjątku, zgodził się walczyć za mniejsze sumy, z mniej wymagającymi przeciwnikami, zanim w czerwcu zmierzy się w obronie tytułu. Przystał nawet na kandydatury Monte Barretta, z którym miał walczyć za 625 tys. dolarów, oraz drugiego, równie słabego rywala - za pół miliona dolarów. King jednocześnie zapewniał Byrda, że władze IBF zagwarantowały mu, że nie będzie problemu z przesunięciem o kilka miesięcy daty obowiązkowej obrony tytułu Byrda. Zdaniem Bursteina King nigdy nie miał zamiaru zorganizowania tych dwóch "rozgrzewkowych" walk, jak również nigdy nie otrzymał zapewnienia od IBF, że zostanie przedłużony termin, w którym Byrd musi bronić mistrzowskiego pasa. Ten ciąg oszustw Kinga rozciągnął się na walkę Byrd-Gołota, bowiem Don przekonał mistrza świata, by zgodził się walczyć za 650 tys. USD ze znacznie lepszym rywalem niż "przeciętni" przeciwnicy, k tórych miał zapewnionych w kontrakcie. Don King nie ujawnił przy tym zespołowi Byrda faktu, iż przed lukratywną walką z Gołotą otrzymał milion dolarów od Madison Square Garden oraz 2 miliony od stacji telewizyjnej HBO. Tyle w telegraficznym skrócie tego, co zawarte jest w pozwie Byrda, złożonym w New York District Court. Co to oznacza dla Andrzeja Gołotyś Raczej nic dobrego, bo choć w boksie zawodowym wszystko jest możliwe, to trudno wyobrazić sobie, by kiedykolwiek w najbliższej przyszłości doszło do rewanżu Byrd-Gołota. Nie wiadomo także, w jakim stopniu procesowanie się z Byrdem wpłynie na inne planowane przez Kinga przedsięwzięcia, w tym na zapowiedzianą na 13 listopada walkę polskiego pięściarza. Nie wolno zapomnieć, iż promotor przed kilkoma tygodniami musiał zapłacić w ramach umowy sądowej 14 mln Mike'owi Tysonowi, co znacznie ograniczyło jego możliwości płatnicze i promocyjne.