Patrząc na to, jak zaczął się pojedynek Szpilki z Wrzoskiem, można zaryzykować tezę, że niedawny pięściarz wybrał najgorsze rozwiązanie, które w dodatku w mgnieniu oka wykorzystał faworyzowany kick-bokser i zawodnik dużo bardziej wszechstronny w formule mieszanych sztuk walki. Dramat Szpilki. Głowacki: Artur chłodnej głowy nie ma Wrzosek już na dobry początek "poczęstował" rywala mocnym kopnięciem na górę, które Szpilka umiejętnie wyłapał na gardę. Po chwili doszło jednak kopnięcie z lewej nogi w okolice kolana, nieco zamortyzowane przez "Szpilę" i... kibice przecierali oczy. Wystarczyło ledwie czternaście sekund, by sędzia przerwał walkę, postępując w interesie Szpilki, który z pewnością wyłapywałby kolejne uderzenia. Szpilka sam ściągnął na siebie tarapaty, bo zamiast stać twardo na nogach, ruszył z nieprzygotowaną akcją, zadając "latający cios", którym nie dosięgnął celu. Artur Szpilka zdemolowany. Niebywałe wydarzenia kilka sekund po nokaucie, pilny apel Wtem stracił równowagę, więc Wrzosek sprytnie od razu za głowę ściągnął go do parteru, pokazując w tym zagraniu namiastkę swojej sporej siły. I mając takiego Szpilkę, zwróconego twarzą do maty oktagonu, po prostu mógł go już tylko ciężko znokautować. Na co nie pozwolił sędzia główny, szybko interweniując i poddając byłego pretendenta do tytułu mistrza świata. Błąd Szpilki nie podlega dyskusji, o czym na antenie Viaplay świeżo po pojedynku powiedział zapytany o przebieg kilkunastosekundowej walki Krzysztof Głowacki. Ten sam, który z kolei w swoim debiucie w KSW był w niemałych opałach, ale nokautem roku, ciosem bitym z dołu na głowę, znokautował Patryka Tolkaczewskiego. W dodatku rozsądnie ocenił, że jego przyjaciel istotnie był w tarapatach, a ogłuszył go jeden z ciosów. - Taki, zadany za ucho, po tym jak Artur się przewrócił. To całkowicie oszałamia i odłącza zawodnika - powiedział były mistrz kategorii junior ciężkiej.