- To proste - odpowiada Breazeale, gdy pada pytanie o to, kto wygrałby tę potyczkę. - Wilder nie jest zawodnikiem takiego kalibru, za jakiego ludzie go uważają. Ma małe indycze nogi, nie posiada twardej szczęki. Joshua wygrał z najlepszym z najlepszych, przez kilka rund wymieniał ciosy z Kliczką, obaj padali i się podnosili. To była prawdziwa walka w wadze ciężkiej. Zdecydowanie stawiałbym więc na Joshuę. Breazeale, który w czerwcu ubiegłego roku przegrał z Joshuą w siódmej rundzie, zmierzy się w kolejnym pojedynku z Erikiem Moliną (26-4, 19 KO). Do walki dojdzie 4 listopada na gali Wilder-Stiverne II, a zwycięzca zyska prawo do pojedynku o pas WBC, który dzierży właśnie Wilder. - Jeśli sam miałbym wybrać sobie rywala, to na pewno byłby to Wilder. Mamy do załatwienia osobiste sprawy, które należy rozstrzygnąć po męsku w ringu - stwierdził Breazeale.