- Wiem, że czegokolwiek bym nie zrobił i czegokolwiek nie powiedział, to i tak już nie pomoże - tłumaczył Braidwood. Do walki doszło w piątek w Edmonton. Hague miał problemy już w pierwszej rundzie, a w drugiej przegrał przez techniczny nokaut. Braidwood odpowiada na zarzuty, że zamiast pomóc rywalowi, cieszył się w ringu. - Tego, jak podniosłem go, odprowadziłem do narożnika, a potem powiedziałem mu, że go kocham, nikt już nie zauważył - powiedział Braidwood. Hague otrzymał pomoc lekarską i opuścił ring przy wsparciu swojego zespołu, ale później zasłabł i na noszach został przewieziony do szpitala. Przeszedł operację, ale lekarzom nie udało się go uratować. O śmierci pięściarza, który w przeszłości był także wojownikiem UFC, poinformowała jego siostra. Braidwood przeżywa śmierć rywala. - Rozmawiałem z jego rodziną i złożyłem kondolencje. Dziękuję za wsparcie. To bardzo trudna sytuacja. Tim i ja byliśmy przyjaciółmi. Rozmawialiśmy krótko przed walką. Po prostu chcieliśmy dać piękną walkę - tłumaczył. - Bardzo proszę o pomoc dla rodziny Tima każdego, kto jest w stanie to zrobić - zaapelował Braidwood, a na koniec powiedział: - Nikt tego nie chciał. M.Z.