Jak się okazuje bokser z Białegostoku zmagał się z nawrotem boreliozy, z czym nie mogli poradzić sobie lekarze zajmujący się Zimnochem. - Po walce z Abellem długo nie mogłem dojść do siebie i nie chodzi mi o przygnębienie związane z porażką, ale także o zdrowie. Zacząłem szukać przyczyny, dlaczego tak nagle osłabłem. Okazało się, że to nawrót boreliozy... Zaraziłem się nią w 2010 roku, po tym jak ugryzł mnie kleszcz. Lekarz, który mnie badał złapał się za głowę, gdy dowiedział się, że w takim stanie wyszedłem do ringu - wspomina Zimnoch w rozmowie z "Super Expressem". Kiedy kolejne serie leków nie przynosiły rezultatów, pięściarz z Białegostoku postanowił wyleczyć się głodówką. Zimnoch dowiedział się, że istnieje człowiek, który zwalczył boreliozę właśnie poprzez głodowanie. - Przygotowywałem się do tej głodówki, to nie było tak, że z dnia na dzień przestałem jeść. Robiłem sobie jednodniowe posty. Organizm znosił to dobrze, więc postanowiłem głodować. Trwało to 21 dni. Pomogło. Teraz patrzę na boks z zupełnie innej perspektywy - mówi Zimnoch. 23 listopada w Radomiu na gali MB Boxing Night Krzysztof stanie w szranki z Krzysztofem Twardowskim (5-2, 3 KO). - Muszę wejść do ringu i wygrać. Nie myślę o tym co będzie dalej, nie chcę niczego udowadniać sobie, ani innym. Po prostu chcę zwyciężyć - zakończył Zimnoch.