Artur Gac, Interia: Dlaczego zdecydowałeś się na podpisanie współpromocji z polskim promotorem Krystianem Każyszką? Youri Kalenga: - Wybrałem kontrakt promotorski z Rocky Promotion, bo od początku czułem, że jest między nami chemia. Jest to grupa, która nie patrzy tylko na narodowość zawodnika, ale głównie na jego poziom sportowy. Podobało mi się, że oprócz mnie są także zawodnicy z Kuby, a trenerem w grupie jest Uzbek. Przy takiej ekipie cały czas się rozwijamy. Jak wiele obiecujesz sobie po tej współpracy? - Z 12 Round Promotion współpracuję już od roku i jestem bardzo zadowolony z tej współpracy. Oprócz mnie promują też aktualnego mistrza świata WBA w mojej wadze Ryada Merhy’ego. Mam też możliwości sparingów z wyznaczonym do eliminatora WBC w nowej kategorii bridger Bilalem Laggounem oraz niepokonanym Kamelem Kouaouchem. Mój nowy promotor Rocky Promotion organizuje mi natomiast znakomity obóz przygotowawczy i bardzo dobre warunki. Żałuję, że wcześniej nie trafiłem na takich ludzi na swojej drodze. Stawką twojej najbliższej walki w Polsce jest "pasek" WBC, który ma w wielkim stopniu pomóc doprowadzić cię do pojedynku o MŚ z Makabu. Taki jest wasz główny cel? - Czuję, że teraz wszystko się układa tak, jak powinno. Od początku pandemii miałem sporą przerwę, ale teraz wracam do czołówki. Zdobycie pasa WBC Franchophone przybliży mnie do pojedynku z Juniorem Makabu. Takie starcie jest dla mnie priorytetem i wiem, że bym je wygrał. Gdyby doszło do takiej walki w Kongo, to sądzisz, że takie wydarzenie byłoby niemal jak święto narodowe w kraju? - W Kongo to będzie coś niesamowitego. Ogromna historyczna walka, dwóch Kongijczyków o mistrzowski pas w Kinszasie. Miejscowe media nakręcają nasz konflikt od dawna. Ludzie zastanawiają się, który z nas jest lepszy. Najwyższa pora to wyjaśnić. Makabu, idę po ciebie! Na twojej drodze w najbliższej walce będzie stał Stanislav Kutin. Jakkolwiek szanujesz tego przeciwnika i masz do niego respekt, czy - mówiąc szczerze - chcesz się przejechać po Ukraińcu jak najszybciej i możliwie jak najbardziej efektownie? - Przez całą karierę szanowałem wszystkich moich rywali. Stanislav Kutin jest jednym z nich. Wyjdę jednak do ringu, aby go zniszczyć, bo taki mam styl. Chcę zdobyć ten pas dla moich promotorów. 23 kwietnia zobaczycie siłę kongijskiego byka. Ostatnie pojedynki brałem bez przygotowań. To było widoczne po paru rundach. Tym razem będzie inaczej. Zobaczycie najlepszą wersję "El Toro". Jesteś pięściarzem, który stoczył kilka twardych i ciężkich pojedynków. Jak czujesz, ile jeszcze zostało z najlepszej wersji Youriego Kalengi? - Stoczyłem wiele ciężkich walk, ale moje porażki był najczęściej spowodowane złym przygotowaniem. Najlepszy, z którym walczyłem, był Denis Lebiediew. Był znakomity i mimo, że posłałem go na deski, to nie mogłem się do niego dobrać. Myślę, że wciąż mogę zbudować taką formę jak wtedy. Ostatni prawdziwy obóz miałem przed pojedynkiem o pas z Dorticosem. Boksowałeś dotąd z dwoma Polakami, dwukrotnie z Mateuszem Masternakiem i raz z Michałem Cieślakiem. Który pojedynek wspominasz jako najtrudniejszy? - Wbrew pozorom najtrudniejszą walką z trzech starć z Polakami była ta pierwsza z Masternakiem. Cały czas musiałem wywierać presję i nie dawać mu miejsca. To było wykańczające. W rewanżu nie byłem przygotowany. Mój manager Gary Hyde okradał mnie i zniszczył moją karierę. Później, jako wolny zawodnik, zawalczyłem z Michałem Cieślakiem. Byłem wtedy łakomym kąskiem. Wszyscy wiedzieli, jak wygląda moja sytuacja i, że w ringu pojawi się zaledwie połowa dawnego Kalengi. Bardzo chciałbym trylogii z Masternakiem oraz rewanż z Cieślakiem. Teraz wszyscy boksujemy w Polsce. Mamy przygotowania i równe szanse. Najbardziej chciałbym jednak ubić Nikodema Jeżewskiego. Nasza walka miała się odbyć w zeszłym roku, ale wtedy dostał szansę walki z Okoliem. Mamy tego samego promotora i pewnie najłatwiej będzie doprowadzić do tego pojedynku. Jak podoba ci się w Polsce? Lubisz tutaj przyjeżdżać? - Uwielbiam Polskę. Czuję się tutaj znakomicie. Wszyscy są dla mnie bardzo mili. Czuję się tutaj jak u siebie. Macie wspaniałą historię. 23 kwietnia zawalczę na gali im. Tadeusza Pietrzykowskiego. To dla mnie wielkie wyróżnienie. O takich bohaterach trzeba pamiętać! Mam nadzieję, że ostatnia prosta mojej kariery zakończy się zdobyciem pasa WBC i przywiezieniem go do Polski. To może zainspiruje młodych zawodników do uprawiania boksu. Czy masz jakieś zainteresowanie poza boksem? Jak spędzasz czas wolny, w jaki sposób się relaksujesz? - Obecnie moje życie to boks. Po karierze chciałbym zostać trenerem i dzielić się zdobytym doświadczeniem z młodymi zawodnikami. Kto wie, może osiedlę się na stałe właśnie tutaj.