- Nadal chcę reprezentować Chorwację na igrzyskach w Tokio, interesuje mnie tylko złoto. Moje podejście się nie zmieniło, nie wiem jednak, jak chorwackie instytucje zareagują na moje życzenia. Na razie nie wygląda to dobrze. Wciąż jestem zawieszony przez Chorwacki Związek Bokserski. Musimy usiąść do rozmów, złoty medal jest w interesie wszystkich. Pozostaję konsekwentny, będę dążył do występu na igrzyskach - powiedział ''El Animal'', który w ostatni weekend na gali w Oxon Hill już w pierwszej rundzie znokautował Gregory'ego Corbina i potwierdził swój status jednej z największych nadziei wagi ciężkiej. Przypomnijmy, że Hrgović zdobył w 2016 roku brązowy medal po zwycięstwach nad Alim Erenem Demirezenem (3:0) i Leinierem Perotem (TKO 2) oraz porażce 1:2 z Tonym Yoką. Igrzyska w Rio były pierwszymi, w których mogli brać udział pięściarze zawodowi, w Tokio ten przepis zostanie podtrzymany, choć ma zostać poddany pewnym zmianom. Wróćmy na koniec do konfliktu Hrgovicia z chorwackim związkiem. Wszystko zaczęło się od sporu pięściarza z jego dawnym trenerem, Leonardem Pijetrajem. Hrgović domagał się połowy wynagrodzenia, które Pijetraj otrzymał za swoją pracę podczas igrzysk w Rio. Według zawodnika, trener złamał warunki umowy, związek stanął jednak po stronie Pijetraja. W czerwcu zeszłego roku Hrgović pojawił się zatem w siedzibie związku, nazwał działaczy m.in. ''jugosłowiańskimi pasożytami, którzy niszczą społeczeństwo chorwackie'' i zniszczył kilka przedmiotów w biurze prezesa. Wkrótce potem został zawieszony do odwołania. Działacze deklarują teraz chęć pogodzenia się z Hrgoviciem, ale żądają od niego przeprosin i dostosowania się do wymagań stawianych przez związek.