Zaraz po walce były wymówki o zbyt ciężkim uniformie, pretensje do trenera Marka Brelanda, który ostatecznie został zwolniony, a brat Marsellos Wilder opowiadał o zmanipulowanych rękawicach i tajemniczych przedmiotach. Gdy wydawało się, że "Brązowy Bombardier" odpuścił i skoncentrował się na treningach, on zabrał głos. Chyba niepotrzebnie... - W naszym pierwszym pojedynku Ricky Hatton pomagał ci tak ułożyć rękawicę pomiędzy rundami, by ta była ułożona nieprawidłowo. W rewanżu też majstrowaliście przy rękawicy i uszkodziliście mi ucho. To niemożliwe, żeby nowiutkie rękawice układały się taki sposób. Tam było za dużo wolnej przestrzeni. Moim zdaniem Fury miał jakiś mały przedmiot w rękawicy. I właśnie dlatego jego ciosy tak zdeformowały lewą część mojej twarzy. Teraz dotrzymaj słowa i daj mi trzecią walkę, tak jak ja dotrzymałem swojego słowa i dałem ci pierwsze dwie potyczki - rozpoczął swoje przemówienie były już mistrz WBC wagi ciężkiej. - Pomimo tych sztuczek wciąż nie potrafiłeś mnie pokonać. Potrzebowałeś więc sędziego po swojej stronie oraz nielojalnego trenera w moim zespole, który zdradził mnie i rzucił ręcznik. Ten sk....yn (trener Breland) nawet mnie nie ostrzegł, że coś takiego zrobi. Po prostu mnie zdradził. On był częścią spisku. W siódmej rundzie zacząłem dochodzić do siebie, aż tu nagle poleciał ręcznik na znak poddania. Zatruto moją wodę, jakbym zażył jakiś środek rozluźniający mięśnie. Wszystko było dobrze, tuż przed wyjściem do ringu napiłem się wody i nagle mnie złapało. Nie miałem kontroli nad swoim ciałem, nogi odmawiały mi posłuszeństwa. według mnie Mark Breland coś kombinował przy mojej wodzie do picia, ten sk...l mnie zdradził - wypalił Wilder. Jak więc widać nie docenialiśmy Fury'ego. On bije dużo mocniej niż nam się zdawało...