Szwed swoim lewym sierpowym mocno porozcinał twarz Fury'ego. Przegrał z nim wysoko na punkty, lecz zyskał uznanie. W następnej walce, pięć miesięcy później, "Król Cyganów" zdominował Wildera i zastopował w siódmej rundzie, mając go wcześniej w trzeciej i piątej na deskach. W kontrakcie Amerykanin miał zagwarantowany rewanż w razie porażki. Pierwotnie zaplanowano walkę na 18 lipca, lecz teraz, w związku z pandemią koronawirusa, nową datą będzie prawdopodobnie 3 października. Pojedynek ma znów zostać pokazany w systemie PPV, a zyski podzielone w stosunku 60 do 40 na korzyść Anglika. - Niespecjalnie interesuje mnie ich trzecia walka. Chciałbym spotkać się z jednym z nich. Oczywiście Wilder ze swoją prawą ręką zawsze będzie miał szansę punchera, jednak ciężko będzie mu wrócić w dobrym stylu po tamtym laniu. Zresztą ma już trzydzieści cztery lata i raczej nie będzie już w stanie zaadaptować się i dostosować do nowych warunków. Dlatego też mało interesuje mnie ich trzecie starcie - mówi Wallin. - Fury stoczył świetną walkę. Pokazał nią, że zmiana w przygotowaniach była dobrym ruchem. Sam nie byłem przekonany co do tych zmian i taktyki, ale okazało się, iż Tyson miał rację. Są dwa sposoby na takiego punchera jak Wilder. Można albo próbować z nim boksować i starać się całą noc unikać jego ciosów, lub ruszyć na niego, tak jak zrobił to Fury, walcząc z bliska. Zaskakujące dla mnie było to, że Wilder w ogóle nie potrafił dostosować się do warunków panujących w ringu. Już po rewanżu z Luisem Ortizem to mówiłem. Co prawda on przekonywał, że był po prostu cierpliwy i taki był plan taktyczny, jednak ja widziałem to inaczej. Po prostu nie mógł sobie poradzić z Ortizem dopóki go mocno nie trafił. A ma naprawdę czym uderzyć. Niestety to, co jest jego atutem, stało się jednocześnie jego słabością. On za bardzo uwierzył, że może bazować tylko na prawej ręce - dodał Szwed, który pauzuje od czasu porażki z Furym, a niedawno stwierdził, iż prawdopodobnie jest zarażony koronawirusem.